.

.

9 gru 2009

sen wariata

8XII
Teufel

cisza kwili, choć tego nie słyszysz. jesteś zbyt duszny. w powietrzu, które wydychasz można skrobać paznokciem.
w twardej drewnianej orzechowej skorupie. stare zwiędniete płatki kwiatów bez woni.
i tak czasem na mnie spoglądasz.
z litością i politowaniem, patrzymy na siebie nawzajem.
oboje tak niewiele warci.
usycham jak motyl, który przestał się poruszać po zderzeniu z szybą i leży na parapecie między popielniczką a Wojaczkiem.
jestem ciałem, które się jeszcze nie obudziło.
pora roku herbacianym smakiem przypominająca czyjeś przedawnione pocałunki, zapachem betonu wspominająca o duszności i upojeniem akoholowym-o tak niedalekich krainach, które się rozpadły. pora roku pozornie spokojna i pozornie nic nie przynosząca. noga po kolano w kałuży i pijany śmiech.
jeszcze o tym nie wiesz, ale jesteś strzępkiem moich nerwów, z którymi sobie możemy nie poradzić.
''oddam Ci ciało i to o czym nie wiesz (...)''.
''zaufaj mi, byłam tam nie raz (...)''.
trochę mnie nie ma w sobie, wiesz o tym, pamiętasz.
jestem wtedy gdzieś z Tobą.
krainy nieznane, odkrywane poprzez smak skóry, zapach zaufania i dźwięk czyjegoś uśpionego, pełnego bezpieczeństwa oddechu.


[Teufel- po niemiecku: diabeł. Nazwa gatunku motyla o charakterystycznych czarnych skrzydłach; żyje w piwnicach i tunelach, z daleka od światła; jego cykl życia trwa czternaście dni; przed śmiercią zagrzebuje się w gruzach wraz z jedną z swoich larw, którą w momencie agonii pożera; po trzech dniach wylęga się nowa larwa;zmartwychwstaje. Najprawdopodobniej wymysł autora, C.R.Zafona.]

wspominanie dzieciństwa. zapach mokrej trawy wpływający do nozdrzy, odwrócona do góry nogami głowa, jasne włosy zamiatające podwórko z jesiennych liści, małe dłonie zaciśnięte na chłodnej rurce blaszanego trzepaka.  drzewa oglądami koronami w dół, gałęzie wbite w gąbczastą strukturę nieba.

''bo męska rzecz-być daleko,
a kobieca-wiernie czekać (...)''

Martyr
krzykliwość spojrzenia.
nauka chodzenia od początku.
jesteś moim piekłem. mam dość patrzenia na Twoją zgryźliwą twarz.
uczę się spotykać spokój, radość i szczęście, uczę się podlewać Twoją beznadziejność.

tylko dlaczego do chuja nadal potrafię tak stać godzinami i patrzeć się na to pozorne nic?!
dlaczego jesteś wciąż obecny w tym co sama w końcu zbudowałam, teraz buduję znów sama, znów od początku.
i znów budzę się z Twoim wzrokiem utkwionym w moje plecy.
i nadal duszę się dopóki nie zapalę.
owszem lubię to, lubię jak patrzysz, jak kpiąco patrzysz, jak parzysz palce, niby przypadkiem.
nie umiem się z Toba pożegnać. nie po tylu latach.
będę udawała. i będę lepszą aktorką od Ciebie.
zobaczysz w moich oczach to, co ja kiedys zobaczyłam w Twoich.
i mało obchodzi mnie teraz to na ile się zniszczę. może dlatego, że robię to teraz ja, a nie Ty.
Ty już nic nie możesz z tym zrobić. chyba, że chcesz poczuć moją pogardliwą ślinę na swoim czole.
napatrzyłam się na swoją własną krew przez tyle lat.
tak wiele i tak nic jednocześnie znaczącą.
znam te wszystkie zapachy, pamiętam zapach każdego dnia, każdego dnia z tych 52 miesięcy.
zapach każdej godziny.
położenie słońca na niebie.
i nie pamiętam tylko swoich wspomnień. pamiętam też Twoje.
nie pieprzę, że Cię znam.
ja po prostu znam siebie.
a to Ty jesteś poniekąd moim twórcą.

teraz się podnoszę.
przekazałam dłuto komuś innemu.
lepi mnie z innej, trwalszej gliny.
nie tworzy mnie ze złościa.
uczy cierpliwości.
nie wiem czy ufam mu, ale teraz już ufam sobie.
mogę upaść tak nisko jak Ty i odbić się wyżej niż jesteś teraz w kilka sekund.
kwestia wprawy.

nie jedno piekło widziałam. w niejednym byłam.
niejedno stworzyłam.
mógłbyś się ode mnie uczyć.

9XII
filmy Lyncha.
w snach spotykam bohaterów filmów Lyncha.
za dnia też spotykam jakieś inne światy. inne wartości.
witryny odbicia.

pierwszy papieros za dnia.
pierwszy dym w ustach.
obudził się we mnie nieznany dotądm pedantyzm. z tym, że choatyczny pedantyzm.

i smieję się sama z siebie.

'Stała jak wariatka przy tym otwartym oknie.
Jak wariatka, która zaraz skoczy. Poleci razem z nią ten niedopalony papieros.
I kubek z herbatą.
Herbata rozleje się po  drodze, a kubek rozbije na chodniku. Kto szybciej spadnie?
Wariatka,
czy
kubek?'