.

.

23 kwi 2010

w nieznanych językach


04:53
o tym właśnie mówiłam Ci w myślach, kiedy Twój kaptur przechodził przez zebrę na alejach, padał deszcz, a ja obijałam się o ludzi, tak niewiele widziałam spod parasola.
pamiętam zapach tego deszczu, tak samo jak pamiętam zapach Twojego mieszkania i herbaty, która stygła podczas naszych niemych rozmów.
przypominam sobie takie małe rzeczy,jak łaskoczący policzek czy telefon wibrujący Twoim imieniem i nazwiskiem. 
pamiętam światło, które pojawiało się zza okna, blade, przy którymś przebudzeniu przy Tobie, bo zamruczałeś czy ścisnąłeś mnie zbyt mocno.
pamiętam te Twoje przeciągłe spojrzenia, kiedy coś akurat wymyślałeś.
wytłumacz mi, dlaczego akurat o tym teraz myślę, i w dodatku piszę, choć może nie chciałabym wiedzieć.
trochę to zabawne.


edit
05:01
jeż drepta za oknem.
niech się schowa, bo już praktycznie jasno.
zaraz wyrzucę rodzinę do pracy i szkoły, i zasnę nad historią sztuki i kubkiem russian cherry confiture. ale sen to ja poproszę około 18.
ten dzień obejdzie się bez spaceru.
po szkole to wszystko załatwię, w przyszłym tygodniu.
chociaż teraz czekaja mnie ciężkie godziny nad książkami i monitorem.
zobaczymy na co to wszystko, po co, jak, gdzie i kiedy.


edit
05:05
ściągam Grechutę. (?)


edit 
05:08
mama się uparła. chleb z migdałami mam upiec w weekend.
dobrze, mamo. 


edit
05:09
pies chrapie.



myslovitz. dawno nie było tak ciepło, choć wiatr i deszcz ze sniegiem.
herbata o uroczej nazwie Russian Cherry Confiture.
jutro piekę chleb z migdałami, piszę pracę z biologii, drukuję i czytam Białostockiego-choć jeszcze nie zaczęłam już męczy mnie ten pomysł z historią sztuki.
muszę posprzątać, musi zacząć pachnieć dookoła, choćby rosyjską konfiturą wiśniową :)
i chcę sprzedać swój rower i kupić holendra.
i wiele chcę, a tak naprawdę mało robię.