.

.

5 paź 2012

2:46





a w głowie jedynie wieczna zabawa słowem - zabrano mi mózg, przemielono przez maszynkę, jestem klonem, wtórną machiną bez wspomnień i możliwości rejestrowania obrazów. płaskie powody do radości. zapewnie nie masz mi nic do zarzucenia, dlatego rzucam sformułowaniami jak z automatu, bombarduję bezsensownymi porównaniami i mimo przygryzania wargi brzmię jak uśmiechnięty manekin z wystawy sklepowej. choć, oceń mnie, scarakteryzuj, zaklasyfikuj.
bielinka przed pracą, zakrwawione białka oczu, wszystkie żyłki tuż pod skórą, pulsujące jak bomba zegarowa. zgniatam puszke z czwartą baterią, spódnicę na kolanie mam ubrudzoną kawą (bo na konferencji obowiązuje smart casual), a na przerwie na papierosa dochodzi do krótkiej wymiany zdań, z której wynika, że nic nie znaczący współpracownik zna czy kojarzy punkt zaczepienia do sporej części mojej przeszłości. właściwie punkt odniesienia do połowy mnie.
nic nie komentuję, przygryzając wargę i nerwowo stukając filtrem papierosa o zęby dalej zachowuję się jak manekin.
szef wsadził dwa i pól kafla w bar hotelowy, pijcie do woli cieszcie się. uciekam do łazienki i zmoczonym rogiem białego ręcznika z logiem próbuję zetrzeć brązową plamę kofeinową. poprawiam na szybkości swój stan i myślę jak dotrzeć do białego rana. 160 kilometrów, wiecznie pod górkę.
ocieram brew nadgarstkiem i walczę z systemem jednej osoby - swojej własnej. kupuję paczkę fajek,biorę podwójnego drinka i zaciskam zęby. w uśmiechu, na bieli.








-
dodatek z ćmami.