.

.

29 kwi 2010

amnesia -> hypoxia.

ten dźwięk, kiedy wybuchają wszystkie emocje.
potem leżysz w tym brzmieniu, jeszcze wymięty wrażeniem, tego co się stało.
czemu nie jesteś tam? bo przestało mi się to podobać.
dlatego jestem nadal tutaj, nic się nie zmienia od zewnątrz, nawet oczy mam tak samo zamglone, moje myśli nadal krążą wokół problemu: co teraz, jak sobie poradzić, jak wszystko poukładać.
prawie nic nie jem, mam wstręt do jedzenia, mam wstręt do narządów, które mają pomóc mi w przemieleniu i przełknięciu jedzenia.
wciąż nie mam pieniędzy na to, żeby się upić i zapalić.
wspomnienia przeszkadzają w budowaniu.
a budowanie przeszkadza w wspominaniu.
makijaż, i znów można się schować.
są oczywiście rzeczy, które mnie odkrywają, choć ćwiczę. Ty i tak ich nie znasz, i możesz patrzeć prosto  w rozpad, ale jeśli rozpad się uśmiecha, to nie zauważysz różnicy.
---
pijaństwo.
w pijaństwie jazda na rowerze (cud, że mnie policja nie złapała, bo tym razem miałam odwagę żeby jechać zygzakiem po ulicy z słuchawkami na uszach i kierować się tylko intuicją i reflektorami aut).
pijany T. wpadający w krzaki i tarzający się po krzakach, powodujący śmiech na moich ustach.
powrót do domu. w pijańtwie, The Velvet Underground w uszach, zygzakiem.
wanna. a jak się wyśpię, to poranek fimowy i miodem i filmami noir z MM.
---
nadal o Tobie myślę.nawet cudem ledwo wymijając samochód.