.

.

21 maj 2010

maybe we should all just praying for time

zastygam, na podwórku znowu pachnie słońcem.
'Wracam znów nad ranem nie wiem skąd
Muszę gdzieś się skryć'.
jest już o wiele za późno, a ja wciąż poddaję się różnym próbom.
co mnie irytuje? fakt, że nie potrafię sięgnąć, czy to, że gdy już sięgam, to się wyrywa?
jestem zmęczona, znudzona ciągłym wyrywaniem, zrywaniem, zarywaniem nocy.

nie umiem nie okazywać tego, co czuję.
a ponieważ panicznie się tego boję - siedzę w domu.




miłość w czasach braku kultury i seks w pozycjach na łeb, na szyję.

04:05
najdziwniejsze są pragnienia.
deszcz po kostki, kolana, pas.
dym papierosa, który okrężną drogą wędruje do moich płuc.
i pamięć, która, choć pamięta twarze, w reszcie często zwodzi.
zanim się przyzwyczaję minie kolejne życie, więc nie chcę czekać.
nie muszę się najpierw przyzwyczajać, przyjdzie z czasem.
nie wierz, że sobie poradzę. pomóż. 


nie podoba mi się to co wymyślają przed moimi oczami.
zamykam oczy i wyciągam ręce. 
za lekko by zapadać.
zbyt w okolicach piersi, żeby się wychylać, wyginać.
co to jest ten łomot i niepokój w okolicach  piersi? [pytanie do matki].
gorąco nam w pościeli, więc otwieramy okna wpuszczając w tę intymność deszczową mgłę i wydychaną przez przechodniów woń świeżo zapalanych papierosów. o świcie pachnie właśnie nimi, deszczem, herbatami, kawami; seksem, miłością, feromonami, endorfinami z Twoich przymrużonych oczu, radością, z Twoich ust, do mojego ucha, przez moje usta śmiechem.
a potem papieros i herbata, tym razem w moich ustach, zapach dopełnia się smakiem, potem ciało, potem ... 


05:12
potem budzę się.
otwieram okno, wpuszczam deszczową mgłę i zapalam ostatniego papierosa wypijając resztki zimnej już wczorajszej herbaty.


INQUISITION SYMPHONY


05:15+
najdziwniejsze są pragnienia.
nieraz bardzo przypadkowe.
dawno (może nigdy) nie miałam na sobie białej koszuli przed 6 rano.