.

.

10 maj 2010

dynamit

punkt krytyczny, numer kolejny.
kiedy bordowa koszula, zielona bielizna, gdzies tam Eljot spogladajacy z polki, zaraz obok Horacia Oliveiry z gauloisem w ustach, no i jeszcze Fisz z glosnika, a modernistyczne obrazy patrza z ekranu... wtedy! dretwienie traci znaczenie, stare maile i rozmowy, herbata lychee, i nie wiem, czy to ta podwyzszona temperatura, czy ostatni papieros, ktory znalazlam w zakamarkach torebki i wypalilam ratujac go w ten sposob od zlamania, ale wlasnie wtedy, wlasnie teraz, gdyby nie jakies trzy rzeczy to najprawdopodobniej podpilabym troche z tej ostatniej butelki wina i wskoczylabym w buty i bez parasola, szybkim truchtem, lapalabym Cie za kwadrans.








.

zwracam sie do siebie per 'kochanie'. 'kochanie, to byl nasz ostatni papieros', 'kochanie, boli Cie glowa, zazyjemy tablekte', 'kochanie, przyniesiemy sobie kolejne kilka paczek chusteczek'.
czego nie mozna dostac od swiata trzeba dawac sobie samemu. wreszcie moje rozszczepienie jazni znalazlo pole do popisu. to tak jak z ta moja sklonnoscia do ekshibicjonizmu. to, ze udajemy, ze forma drugoosobowa jest przypadkowa i wcale nie dotyczy nikogo.
a potem?
jak to, potem, o co mnie pytasz? 
przeciez wiesz...
potem? potem sie juz tylko przyzwyczajasz i...
i nigdy nie przestajesz udawac?
...tak. i usmiechy...
..usmiechy, takie...
tak, takie zwyczajne, wiesz o czym...
tak, wiem o czym mowisz. a ona?
ona? ona, nie wiem. Ty juz nia nie jestes.


i tu sie konczy usmiechnieta wymiana niemych fraz, ktore wypowiedzialam sobie glowie.
poczucie lekkosci, chec smiechu, rozbawienie. nawet jesli to wazne-przeciez moze przestac byc wazne. to tylko chwila. nic Ci nie da kilka dni po stu kolejnych.


udawanie. kwintesencja stosunkow miedzyludzkich.
to sie jeszcze moze udac, daj mi kilka tygodni.
cynizm juz tak we mnie wrasta, ze za niedlugo nie zauwazysz malych roznich, nuiansow, szczegolow.
wszystko z podobna latwoscia z jakapodziwiasz koronki..



The Sheltering Sky

najwyrazniej jestem nienormalna, ale, co dziwne, dobrze mi z tym.
poza bolem glowy, kolejna goraczka i  upierdliwa bezsennoscia o 5:34 nad ranem, moglabym powiedziec, ze jeste bardzo dobrze wrecz. czuje sie tak, jakbym odkryla, ze potwor pod lozkiem nie istnieje. to byla tylko moja wyobraznia.
przy odrobinie samokontroli oraz (co nie ukrywam, lekko wymuszonego) obiektywizmu udaje mi sie jeszcze w tym wszystkim usmiechac.




The Sheltering Sky Theme - bo nie moze wyjsc mi z glowy.