.

.

4 wrz 2011

dziękuję Panu, za ten piękny wieczór, wie Pan, ja się okrutnie dziwię ludziom takim jak my, co chcą się czuć wolni, są tak postrzegani, ale wiadomo jak urządzony jest ten świat, dziś podłożysz nogę staruszce wychodzącej z tramwaju, jutro sam będziesz za nim biegł dźwigając walizki, śpiesząc się na dworzec, a motorniczy ci drzwi przed twarzą zatrzaśnie i, choć stoi jeszcze piętnaście sekund na czerwonym, nie otworzy. wiem, proszę Pana, ja wiem, że Pan nie biegłby za tramwajem, ale to byłby właśnie pierwszy raz - upewniający efektem, że dobrze było wcześniej nie biegać - no ale pociąg, wiadomo. wie Pan, ja ukracam  życie takim formom jak pośpiech, dławienie, zgaga i ból menstruacji. odkładam sobie to na potem, wszystko na potem, poza, proszę Pana, odczuwaniem, smakowaniem, eksperymentem i zabaw z percepcją. słowa kluczowe takiej zabawy to trzydzieści ( dziesięć razy po trzy razy), oraz trzyliterowe dxm czy aco. zabawa, durna zabawa, po co to komu, ale z drugiej, czy raczej, trzeciej strony... zresztą nieważne, zmieńmy temat, ten mnie drażni, wszyscy mi to zaciskają na gardle jakbym sama nie wiedziała. zaciskają mi gardło, a ja uciekam od dławienia, mówiłam już przecież. a seks, proszę Pana? rajzefiber, Pan to wie. fellatio,  cunnilingus, i tym podobne, zwieńczeniem jest climax i pach! bo wiem Pan, my tu sobie gadu gadu, winko się kończy, Pan wie, takie tematy napływają człowiekowi. właściwie.. wino się skończyło, ja tu mieszkam, o tu, to okno, tak to Chopin, zgadywał Pan? ach, zna Pan, no to następnym razem porozmawiamy o Chopinie i o Beethovenie, bo to mój ulubiony, Panu zostawię Mozarta i Brahmsa, będziemy się roztkliwiać i rozczulać. tu Pan ma mój numer telefonu, w kieszeni marynarki, wsadziłam Panu karteczkę, kiedy odkorkowywał Pan wino i zostawił ją na krześle, żeby plam nie było, więc sobie pozwoliłam, Pan się nie gniewa, prawda? właściwie... Pan ma takie ładne szklane oczy.. czemu Pan się śmieje, nie, naprawdę, one są szklane jak to szkło, o tutaj, w drzwiach, tylko lepiej oświetlone i delikatniejsze, cieńsze, słabsze, wrażliwsze, a ja nie znam imienia tych oczu, prawe, lewe nic nie znaczy, a Pan niewiele chyba ode mnie starszy, i usta też Pan jakoś nazywa, ach, ładne imię, wiesz, nie znałam dotąd żadnego mężczyzny o tym imieniu, to ważne, dobrze, nie przesiąkło żadną klątwą. może wejdziesz na herbatę, zimno się robi, ja wiem, wino nas rozgrzało oboje do zwierzeń i wspomnień, ale to alkoholowe złudzenie, jedno z wielu jakim pewnie oboje teraz ulegamy, tylko te szklane oczy, bo wiesz, ja mam swoje kryteria u mężczyzn, bladość skóry, wystawanie knykci, żylastość przedramienia, faktura skóry na karku, ale nigdy nie patrzyłam w oczy, Twoje są szklane, boję się tego szkła. nie boję się, że je stłukę, ale że stłuczone wpadnie w kawałkach do mojego, jak lód u braci Grimm, a ja nie potrafię być Królową Lodu, co najwyżej Królewną Śnieżką albo Śpiącą Królewną, ale i tak nigdzie nie czuć tak jesienią jak w mojej sypialni. tak, tutaj. przyniosłam Ci herbaty, uważaj, nie poparz się, gorąca, oprę sobie kubek o kolana, bo wiesz, marzną mi kolana w taką pogodę i o tej porze. o czym rozmawialiśmy? a, o alkoholu, że rozgrzewa i łudzi, choć ja mam wrażenie, że bardziej od wina rozgrzały mnie i złudziły Twoje szklane oczy, ale nie wiem dlaczego i skąd to wrażenie, wrażenie.. takie słowo, prawie jak wrażliwość. myślisz, że trzeba być wrażliwym, żeby ulegać wrażeniem? wybacz, bredzę, sama nie wiem po co i dlaczego, ale lubię męskie obojczyki opierać o nie policzek i podbródek tak jak teraz. późno już, zostań na noc, co prawda mam tylko jedno łóżko, ale nie mam termosa, z którym mogłabym Cię wyprowadzić w tę zimną noc. mam dwa koce. to dobranoc, wiesz, dobrze mi w tę noc, cieszę się. nie wiem nawet dlaczego. ale... o, rozlałam herbatę, no nic, kot zliże, ja już się położę, nie krępuj się, możesz przełączyć Chopina, możemy już nie rozmawiać. co zamiast? coś wymyślisz. musisz wymyślić.