.

.

11 kwi 2010

co powiesz, gdy poczujesz, że nie potrafisz czuć smutku, tylko wciąż narastająca wściekłość?
będziesz krzyczeć, wrzeszczeć, czy zamilkniesz jak ja? zamilkniesz na wieczność?
powiedziałeś mi kiedyś prawdę, czy tylko udawałeś, że rozumiesz?
czy naprawdę nie umiesz mi niczego uświadomić świadomie? Twoje przypadkowe gesty, manewry najpierw bawią, potem kłują.


gdy wychodzę nie potrafię zamknąć drzwi na klucz, dokładnie, zostawiam uchylone, obserwuję pozostawioną przez siebie sytuację, obserwuję Twoje ruchy, gesty ciała, które już o mnie zapomniały.
gdybym drzwi zamknęła pewnie bolałoby mniej.
szkoda, że mam taką cholerną ciągotę do autodestrukcji.

-chcesz poznać prawdę czy fałsz? -wychodzę z założenia, że milczenie jest złotem.

-chcesz poznać prawdę czy fałsz?
-wychodzę z założenia, że milczenie jest złotem.


jeśli milczenie jest złotem, to cały czas, który Ci ofiarowałam, tańcząc palcami na skórze tę, a nie inną melodię, o tym a nie innym tytule (the end), jest wart tyle, że za to mógłbyś ode mnie nie raz uciekać do kochanek lub miłości, a ja mogłabym kupić sobie dom i dwa koty, które pamiętały by, że wrócisz, wtedy, kiedy ja już zapominałabym powoli o Twoim istnieniu, a przypominałby mi tylko samotny sen.
znowu się pojawiasz w snach, pachniesz.
niemalże ze świętością wypalam ostatniego papierosa, patrzę na deszcz, który moczy parapet.
przecież wiem, że byłeś tylko moimi słowami, tylko nuconą w środku nocy melodią. skąd te kłujące spojrzenia?
nic nie znaczące liczby wpadają do uszu i nie mogą uciec przez zatrzaśnięte usta.