.

.

30 paź 2010

mogę mówić wciąż  j a k b y o m n i e


nie mogę zacząć  b y ć m n ą 







' Pewnego razu Remy oszczędził dzieci, które oskarżyły o czary swoich rodziców, kazał je jednak nagie wychłostać batem i pędzić woło stosu, na którym umierali ich rodzice. Była to "sprawiedliwość", która budziła przerażenie u oskarżonych. Remy chwalił się: "Moja sprawiedliwość tak jest doskonała, że w ubiegłym roku szesnaście osób zabiło się, aby nie wpaść w moje ręcę." '

zaplotłam warkocz (Ty pamiętałeś kiedy zaplatam warkocz) tak jakby mnie to miało przed czymś uratować, ale i tak ubrałam ciało dziwki. w dwóch stopniach celsjusza, sukience i papierosie, wychodzę na poranny niespacer. i nie wiedzieć skąd i po co myślę o tym skurwieniu na siłę. wróć - niekurwieniu się na siłę. wróć - kurwieniu i niekurwieniu się na siłę. tak - braku stanu pośredniego, idealnego.
wypiłam litr wody mienralniej zapychając nią żołądek, zapychając ciało, i obiecując sobie, że jutro już mnie nie bedzie takiej samej, juz dzis wieczor bede lepsza, pochlonie mnie noc, pochlonie mnie zmrozone miasto, pochlonie mnie spocony parkiet, pochlonie mnie skupiony dj, pochlonie mnie elektroniczna maszyna. ciało dziwki. dusza coraz bardziej pusta.


czy wiesz, że kiedy słucham soundtracku z Twin Peaks to powietrze smkuje mi Tobą? jeszcze jak otworze przy tym okno (7:12) i zapalą papierosa. koty ustawiły się na parapecie i patrzą jak budzi się dzień.


kolejna szklanka gazu zapijana kolejnym kubkiem herbaty. sen mógłby mnie odurzyć, mógłby mnie wzmocnić na noc. ale muszę ukrywac się przed matką, muszę stać na wysokości, muszę czekać, nie mogę teraz zasnąć.


07:27 niepokój już mnie mrozi.


08:55 potencjalny przezsenny dotyk mnie moży do snu. zawierucha umysłu.
obym się obudziła na czas.
jedna pigułka do snu.


08:57 bojęsiębojęsięboję.

weźmnieweźmnieweź.
zabierz.


egzystencję moją ważyli w hektolitrach. hektokilogramach. hektobrzydocie.
szukałam się w słowach poetów ("Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej (...)"), w słowach kawiarnianych psów dopijających przy barze kolejną szklaneczkę, w oczach mężczyzn prawdziwych i sztucznych, udawanych, bardziej bowiem byli oni maszynami. szukałam się w gestach prądów mi bliskich, prądy odpłynęły, prądy nie wrócą do mnie na zimę. 
wciaz jest mnie kurewsko za duzo, chce moc przestac, chce wymazac, zetrzec, wydrapac, zakopac.


j a   j e s t e m   p r z e m o c . 
s e r c e   j e s t   p l a m k ą   n a   m ó z g u . 


jest Mężczyzna. bardziej jednak jest on chłopcem. a najbardziej to on jest nietykalny. przez co i ja jestem nietykalna. wciąż narwana, rozdrapana, rozdrażniona.


r o b i s z   m i   n i e p o r z ą d e k .