.

.

30 gru 2009

Mer De Noms


 
jesteśmy szaleństwem.
 

w szeroko rozwartych ramionach czuję przepływający wiatr.
słuchając Mer De Noms, gdzieś wysoko.
niech śni mi się, niech mi się śni.
będę Twoim słońcem.


a Ty nauczysz mnie na nowo słowa: miłość.
albo ja Ciebie, nie wiem już sama.
cała zawartość torebki na wycieraczce i rozmyty tusz pod oczami.
'będę Twoim słońcem'...

czy ja jestem głupia, że w to wierzę?
jestem cholernie głupia.
upiję się w sylwestra to może i zmądrzeję.

29 gru 2009

and more






karafka alkoholika.
 
 
 
 
 
 
 czyli dzisiejszy zapas zdjęć.
---
Kobieta i nieczystości.
czy to znak rozpownawczy zakochania, że noszę wyłącznie buty na wysokim obcasie i odciskam na kubku ślad szminki? 
nie wiem.
może (?)




 

42


czekam, aż przebudzę się ze snu zimowego i stanę się taką Kobietą jaką zawsze chciałam być.
i jaką chciałabym byś mnie widział.


zdj: muszka
podziękowania dla autorki za inspirację.


 
 
 
 
 
 
 
 
  
 
 
 



 


COLDPLAY

28 gru 2009

taa

(oczy razem z ciałem wpadają bohaterce w otchłań pościeli.)
wraz z wiarą ze to tutaj jest jednak bezpieczeństwo. i ze spokojem potrafię tak usnąć.
pełna ufności.


budzenie się w samotności.
jedyna rzecz, która powoduje, że wstaję to ten pierwszy papieros, który oczekuje moich ust.
i że mogę Ci o tym opowiedzieć.


na zdj. mistrzowska Pani Angela G.  :







27 gru 2009

nie potrafię się zabezpieczyć przed tym, że możesz mnie zranić.
(oczy razem z ciałem wpadają bohaterce w otchłań pościeli.)

 

23 gru 2009

.

'wyobraźcie sobie dom, w którym, no, jest to wszystko co tu widać. sprzęt. akustyczny, wizyjny, i co z tego, że to wszystko, kurwa, tu stoi jeżeli to jest martwe, bo nie ma prądu, i na co mi to wszystko, o dupę to rozbić, bo nie ma tego prądu, czyi nie ma tego co ja chcialem miec w zyciu, czyli szczesliwej milosci. (...) uciekam od tego świata.'

10. rocznica śmierci Tomasza Beksińskiego

WARTO ZOBACZYĆ
zdenerwowalam się.

22 gru 2009

otępienie.

rano:

sok grejfrutowy z rana i palenie papierosa w zimowym słońcu (pod płaszczem tylko spodnie i stanik), przesłuchana cała dyskografia velvet acid christ w celu uzyskania pierszwego tysiąca na laście, nadal nic nie dające próby skupienia się nad notatkami z biologii (ja naprawdę chciałabym zdać tę maturę), mama czytająca przepisy ciasteczek na święta, siostra biegająca z psem na śniegu i moje sny, w których smieję sie do Ciebie na głos. :)
to jakaś straszna pomyłka związana z zimowo świąteczną zmianą cisnienia czy ja próbuję być szcześliwa? jeśli to drugie to w jaki sposób ja mogę znowu być szczęśliwa? opowiedz mi o tym najlepiej jak potrafisz.

już dawno nie byłam tak ufna.

nauka chodzenia od początku. jak po ostrej fazie. nagły szok i chęć latania za oknem. pamiętam błękit ego żył na przeramieniach, pamiętam wszystko. pamiętam pierwsze letnie dni z jakimis chłopcami, pamiętam święta bez śniegu, pamiętam swoją własną naiwność, ale pamiętam też swoją nieufność. teraz czekam na zapach wiosny.
zastąp mi wszystko czego nie miałam. wszystko to, co straciłam. przynajmniej tyle ile jestem warta. buzujesz we mnie jak szampan. tak samo zresztą smaczny.


 
 
wieczorem: 
ja juz nic nie powiem o mężczyznach. nie dzisiaj.
 
kawałek mojego osobistego łóżka.





20 gru 2009

PJ Harvey.

bywa ciężej. prawda?
nadgarstki z niebieskimi żyłami grzanymi pod strumieniem gorącej wody.
gdybym chciała pewnie by wcale nie bolało.
patrzy na mnie maszynka do golenia. przypominają mi się Jej słowa: 'wystarczy podważyć nożyczkami, tak, żeby z jednej strony wystawało ostrze. (...) rany do szycia'.
śmiech roznoszący się wśród kafelkowych ścian.
kiedy przyszła odwaga odeszły powody.
dochodzi do mnie jasno, że mam po co żyć.
choć to tak dalekie. i takie niepewne.
ale jest.

usmiecham się sama do odbicia w zaparowanym lustrze.






Is this Desire?




 
nudy ciąg dalszy.
czekam na propozycje.

19 gru 2009

7. Symfonia Beethovena.

wczoraj:

oddech przechodzący przez przełyk, przeciskający sie pod mostkiem.
wpływający do płuc. wraz z dymem.
glowa bezwładnie zwisająca z łóżka, nagie ciało pod pościelą, pusta butelka po winie, przewrócony kieliszek, to chyba kac.
tak się budzę dziś.
herbata i papieros potrafią czynić cuda.
patrzę na zegarek: 15:47. i ani jednego słowa. ani od Ciebie, ani od nikogo.
przespałam znów dzień.
kiedy udaje mi się poukładać myśli siadam nad encyklopedią biologicznąi próbuje się uczy.
co z tego, że próbuję, skoro wtedy wlaśnie wchodzisz do mojej głowy i robisz zamęt.
uśmiecham się do własnych marów.
grzebię w kieszeniach. znajduję papieros, w portfelu, dwa dni temu od Tomasza (kocham Cię, Tomek!), zapalam i po chwili już nawet nie myslę o tym, że miałam się uczyć.
każde zaciągnięcie się za każdy sen, za każdy dotyk, ża każdą bolesną pobudkę.
może nie jestem konwencjonalna, ale nie jestem też oryginalna.

odbicie w lustrze i wanna pełna gorącej wody.


dzisiaj:


i że sny nie są prawdziwe, tak mówił.
przekonaj mnie, proszę, że kłamał.





16 gru 2009

issues


podpalanie papierosa.


zdjęcia te oznaczają, jak bardzo mi się nudzi samej w domu.

..and I need.

nim znajdę odpowiednie słowa, wybacz, potrafię wiele gadać bez sensu.
może już zauważyłeś.
nic nie poradzę na to czego słucham przed snem.
siedzisz w moim mózgu i pukasz w czaszkę od wewnętrznej strony.
nasłuchuję czy woda w czajniku na herbatę się zagotowała.
biała pościel i jedna czerwona poduszka.
wypadające włosy.
zapach herbaty.
beznadziejny ból brzucha.
-
archiwum może być lekiem na zły humor.
chodzę po domu i śpiewam, a naprawdę nie zdarza mi się to często.
dobrze, że nie umiem fałszować inaczej współczułabym swoim sąsiadom.
jest dobrze, jest naprawdę dobrze.
skończyły mi się perfumy.
spierzchły mi usta.
pada śnieg. jest okropnie zimno.
ale jest herbata, jest telefon i jest dobrze.

i tak dobrze posłuchać Świetlików (tu pozdrowienia dla Tomasza U.)
miło. potem wchodzi Indukti (tu pozdrowienia dla Patryka P.)
czasem Velvet Acid Christ (pozdrowienia dla Macieja Z.,chociaż fajnie by było napisać, że V.)
i czasem Katatonia (pozdrowienia dla Andrzej S.,choć ajnie byłoby napisać, że R.)
jestem nienormalna.

'PONAD TO TY JESTEŚ, A CIEBIE NIKT MI NIE ZABRONI'

dobrze jest. prawda, że dobrze? prawda? no powiedz, bo zwariuję.

(i po co On patrzy na mnie takim bezsensownie rozlanym wzrokiem.przecież nic nie brałam, to tylko papieros, nie to tylko Jego oczy, one takie są, one zawsze takie były, zawsze takie będą, On nie umie patrzeć inaczej, zawsze patrzy tak, tylko kiedy, kiedy wreszcie przestanie mnie to boleć, przestanie mi przeszkadzać, kiedy przestanę zwracać na to uwagę, i kiedy bedę potrafiła szczerze się roześmiac. pustym śmiechem. no, kiedy? zawsze tu był i zawsze będzie. cholera..)

Świetliki-Olifant.
-
zauważę słońce w Twoich oczach, chociaż wokół będzie całkowita ciemność.
zauważę. i pokocham.
albo mi się wydawało, albo obudziło mnie dzisiaj Twoje westchnięcie.

pewnie mi się wydawało. szkoda.








15 gru 2009

herbata Lychee i zamarznięte tramwaje.

coś, co się śniło raz, nie przyśni się już więcej.
szkoda.

wiesz, że niezakłócona Twoim oddechem cisza jest głucha?
lubię się budzić z tym szelestem pościeli, kiedy chowam się w Ciebie.
to odruch bezwarunkowy, który absolutnie pokochałam.
pierwsza poranna herbata. ciepło w Twoich oczach.
pierwszy poranny papieros.
palę, bo nie mam trudności z oddychaniem.
czasem tylko, kiedy nikogo nie ma, gdy się budzę w śrdku nocy,
łapię się na bezdechu i wystawiam głowę za okno, minus dziesięć stopni, i zaczynam oddychać.
pewnie mi się tylko wydawało, że to bezdech.
przecież jesteś tutaj cały czas.

już z kubkiem herbaty, tym pierwszym porannym.
przemawiam do Ciebie, jak przemawiałabym do kota. gdybym miała kota.
ale milczę. świat czasem spogląda na mnie z pogardą.
zwłaszcza On. wiesz jakie On ma spojrzenie?
płakać by mi się chciało przy normalnym stanie rzeczy,
ale teraz chce mi się tylko śmiać.
po prostu wykrzywiam usta, a potem zapominam, otumaniona kolejnym papierosem.

On nie umiałby być moją ciszą.
i chyba po raz pierwszy w życiu mnie to cieszy.

wiesz, śniły mi się pociągi.
to chyba dobry znak.


nie wiem dlaczego redaguję to jako bezpośredni zwrot do Twojej osoby.
tak jest chyba prościej, bo ostatnio w myślach tylko do Ciebie przemawiam.

ambient z głośnika.
[Murcof-A Lesson For The Future Farewell To The Old Ways. 2:30-4:40]
[Murcof-Rostro]
[Murcof-Ulysses (Fax Mix)]





lubię się obracać w nicości
jak mała dziewczynka w swojej pierwszej letniej sukience
a potem, że niby jak ten Feniks, z uśmiechem na ustach,
otrzepuje się z nicości,
z letniej sukienki do nagości
i ubrana tylko w smak papierosa zasypiam.
bo ja jestem jak mała dziewczynka.m tylko troche bardziej wyuzdana.
nie, to nie jest dobre słowo. perwersyjna? może lepiej. nie wiem.

dawno nie czytałam o światach, których nie ma.
opowiem Ci o nich, kiedy je sobie tylko wymyslę.
ale teraz, proszę, pozwól mi mysleć tylko o Tobie.
a Ciebie sobie przecież nie wymyśliłam.
prawda, że jesteś? prawda?
(mała dziewczynka, której ojciec nigdy nie opowiadał żadnych historii przed snem,
a jednak nie umie zasypiać w ciszy).

przed snem wrócę do Beethovena. i do Rachmaninowa. i Mendelssohna.


14 gru 2009

Louis XIV's Demons






to ja pójdę zapalić.


wystarczy Cię włożyć pod kołdrę i robi się dobrze.
jak z czekoladą w ustach lub dymem papierosa.
nie. lepiej.

będąc Sobą odstraszę Cię znowu na drugi brzeg.
zmienie się, 
jeśli tylko chcesz.


i jak tylko chcesz.


13 gru 2009

papieros. z herbatą.





znajdź mnie
przyjdź
masz ciepłe usta schowane pod szalikiem
cicho cicho
bo znowu w siebie wsiąkniemy
i już ans nie wyciągną.


z dedykacją dla Tego Pana,
który mieszkał dzisiaj w moim kubku z herbatą i grzał mnie w dłonie.
i się do mnie uśmiechał.
tak, tak. do Ciebie.
jedyny mężczyzno, (prawie) w moim życiu.


zima, a arbuzy w mojej głowie.








dziesięć razy piękniejsze sny.




12 gru 2009

ten sen


zajęte istnienia.
półsenne rozmowy.
podziękowania, ale bez słów.


tak jak byłoby nam najprościej, tak jest najtrudniej, bo niemożliwie.






poranek przy kawiarnianym stoliku, z Eljotem przed oczami.
płatki beznadziejnie radosnego śniegu wpadające przez uchylone okno do mojej herbaty.
ostatni papieros z takim namaszczeniem.
za oknem radosna sobą i śniegiem para w płaszczach i bez parasoli.

coś przychodzi niepytane, nieoczekiwane.
zatapiam się w tym czymś.
za niedługo mnie całkiem wsiąknie.

11 gru 2009

time







link:
<3 



kochać się we własnej samotności.
niebywałe.


cisza zamiera przy każdym Twoim oddechu.
małe słodkie tajemnice.
znowu z uśmiechem pójdę spać.

10 gru 2009

podatna na mgły dotyk

tanie wino, przemoczone buty i samotny spacer brzegiem Rudawy.
taniec pożegnalny jesieni. [massive attack-teardrop]

upicie moje mieszka nad tym brzegiem, samą granicą.
szaleństwo treści w prostocie formy.
wydmuchuję z siebie dym papierosa. niezbyt gęsta, riozcieńczona mocno O2 chmura wpływa do oczu powodując wyciek łez po twarzy.

jeśli przegrałam kilka pierwszych bitew to jak badzo marne są szanse na wygrania całej wojny?
pytasz jak się czuję. udajesz zatroskanego. po czym, nie czekając na odpowiedź opowiadasz o sobie.
nawet nie umiem już czuć się żałośnie. po prostu śmieję się, gdy jest mi źle.a potem udaję, że zapomniałam.
bo w życiu, skarbie, można grać.
trzeba to potrafić.
ale tylko Tobie powiem, tak cicho, szeptem, na ucho, całą prawdę.
a gdy mnie zranisz, to po prostu upadnę.
wtedy szanse na wygranie tej wojny po prostu znikną.

jesteś moim celem, bo ja jestem Twoim celem.
i odwrotnie.

a zaspokojenie przyjdzie we właściwym momencie.












znasz to uczucie, kiedy zasypiasz ze spokojem i bezpieczeństwem?
moje wszystko.

teraz jestem już tylko taka.
podatna ma mgły dotyk.
Ty jesteś tą mgłą.

zasunięte zasłony.
herbata i dźwięki.

spokojna w sobie.
nowy spokój. nauka spokoju.





9 gru 2009

sen wariata

8XII
Teufel

cisza kwili, choć tego nie słyszysz. jesteś zbyt duszny. w powietrzu, które wydychasz można skrobać paznokciem.
w twardej drewnianej orzechowej skorupie. stare zwiędniete płatki kwiatów bez woni.
i tak czasem na mnie spoglądasz.
z litością i politowaniem, patrzymy na siebie nawzajem.
oboje tak niewiele warci.
usycham jak motyl, który przestał się poruszać po zderzeniu z szybą i leży na parapecie między popielniczką a Wojaczkiem.
jestem ciałem, które się jeszcze nie obudziło.
pora roku herbacianym smakiem przypominająca czyjeś przedawnione pocałunki, zapachem betonu wspominająca o duszności i upojeniem akoholowym-o tak niedalekich krainach, które się rozpadły. pora roku pozornie spokojna i pozornie nic nie przynosząca. noga po kolano w kałuży i pijany śmiech.
jeszcze o tym nie wiesz, ale jesteś strzępkiem moich nerwów, z którymi sobie możemy nie poradzić.
''oddam Ci ciało i to o czym nie wiesz (...)''.
''zaufaj mi, byłam tam nie raz (...)''.
trochę mnie nie ma w sobie, wiesz o tym, pamiętasz.
jestem wtedy gdzieś z Tobą.
krainy nieznane, odkrywane poprzez smak skóry, zapach zaufania i dźwięk czyjegoś uśpionego, pełnego bezpieczeństwa oddechu.


[Teufel- po niemiecku: diabeł. Nazwa gatunku motyla o charakterystycznych czarnych skrzydłach; żyje w piwnicach i tunelach, z daleka od światła; jego cykl życia trwa czternaście dni; przed śmiercią zagrzebuje się w gruzach wraz z jedną z swoich larw, którą w momencie agonii pożera; po trzech dniach wylęga się nowa larwa;zmartwychwstaje. Najprawdopodobniej wymysł autora, C.R.Zafona.]

wspominanie dzieciństwa. zapach mokrej trawy wpływający do nozdrzy, odwrócona do góry nogami głowa, jasne włosy zamiatające podwórko z jesiennych liści, małe dłonie zaciśnięte na chłodnej rurce blaszanego trzepaka.  drzewa oglądami koronami w dół, gałęzie wbite w gąbczastą strukturę nieba.

''bo męska rzecz-być daleko,
a kobieca-wiernie czekać (...)''

Martyr
krzykliwość spojrzenia.
nauka chodzenia od początku.
jesteś moim piekłem. mam dość patrzenia na Twoją zgryźliwą twarz.
uczę się spotykać spokój, radość i szczęście, uczę się podlewać Twoją beznadziejność.

tylko dlaczego do chuja nadal potrafię tak stać godzinami i patrzeć się na to pozorne nic?!
dlaczego jesteś wciąż obecny w tym co sama w końcu zbudowałam, teraz buduję znów sama, znów od początku.
i znów budzę się z Twoim wzrokiem utkwionym w moje plecy.
i nadal duszę się dopóki nie zapalę.
owszem lubię to, lubię jak patrzysz, jak kpiąco patrzysz, jak parzysz palce, niby przypadkiem.
nie umiem się z Toba pożegnać. nie po tylu latach.
będę udawała. i będę lepszą aktorką od Ciebie.
zobaczysz w moich oczach to, co ja kiedys zobaczyłam w Twoich.
i mało obchodzi mnie teraz to na ile się zniszczę. może dlatego, że robię to teraz ja, a nie Ty.
Ty już nic nie możesz z tym zrobić. chyba, że chcesz poczuć moją pogardliwą ślinę na swoim czole.
napatrzyłam się na swoją własną krew przez tyle lat.
tak wiele i tak nic jednocześnie znaczącą.
znam te wszystkie zapachy, pamiętam zapach każdego dnia, każdego dnia z tych 52 miesięcy.
zapach każdej godziny.
położenie słońca na niebie.
i nie pamiętam tylko swoich wspomnień. pamiętam też Twoje.
nie pieprzę, że Cię znam.
ja po prostu znam siebie.
a to Ty jesteś poniekąd moim twórcą.

teraz się podnoszę.
przekazałam dłuto komuś innemu.
lepi mnie z innej, trwalszej gliny.
nie tworzy mnie ze złościa.
uczy cierpliwości.
nie wiem czy ufam mu, ale teraz już ufam sobie.
mogę upaść tak nisko jak Ty i odbić się wyżej niż jesteś teraz w kilka sekund.
kwestia wprawy.

nie jedno piekło widziałam. w niejednym byłam.
niejedno stworzyłam.
mógłbyś się ode mnie uczyć.

9XII
filmy Lyncha.
w snach spotykam bohaterów filmów Lyncha.
za dnia też spotykam jakieś inne światy. inne wartości.
witryny odbicia.

pierwszy papieros za dnia.
pierwszy dym w ustach.
obudził się we mnie nieznany dotądm pedantyzm. z tym, że choatyczny pedantyzm.

i smieję się sama z siebie.

'Stała jak wariatka przy tym otwartym oknie.
Jak wariatka, która zaraz skoczy. Poleci razem z nią ten niedopalony papieros.
I kubek z herbatą.
Herbata rozleje się po  drodze, a kubek rozbije na chodniku. Kto szybciej spadnie?
Wariatka,
czy
kubek?'





6 gru 2009

Puccini-Bohema

ah, i jeszcze jedno.
zagryza mnie niecierpliwość, a ja zagryzam ją, i tak zagryzamy się nawzajem i zagryzać będziemy dopóki.. no właśnie, dopóki co?
przyjdź i ugryź mnie Ty.


wczoraj stałam na tym moście jak nienormalna, jak infantylna infantka, w myślach słonecznik muskał Twój nadgarstek.







zapomniałam już jak to jest połykać Słońce.







Lakmé

każdy mężczyzna był gotowym produktem. ten może być poniekąd moim tworem.
-jakie to uczucie całować kogoś, kto nigdy nie całował?
dotykam tych mokrych, wilgotnych warg, w palce wbijają mi się ostre zęby. Jego lodowate dłonie szukające ciepła na mojej skórze, osłaniające piersi, przemierzające brzuch. ciepło Jego oddechu na moim obojczyku, coraz szybszego oddechu, coraz płytszego. jaka rozkosz budzić się w takim towarzystwie. jaki ból zdawać sobie chwilę potem sprawę z sennej ułudy.




pastela Mistrza.




zakochałes się w Kobiecie. puchu marnym.
przeszyłeś Jej usta zębami smaku lodu. pieściłeś Jej ciało wzrokiem chłodnym jak strumień deszczu. omiotłeś Jej uszy głosem wypowiadającym słowo: kocham. a potem schowałeś w swych dłoniach.
możesz zetrzeć z siebie ślad Jej czerwonej szminki i strzepnąć tkwiący w Tobie Jej wzrok.
jestem Kobietą. puchem marnym.
możesz zrobić ze mną wszystko.

5 gru 2009

studium

Moje ciało, cierpliwe wpierw, teraz już cierpi
Z powodu wspaniałości swej, rozrzutnie zbędnej,
Kiedy Ty sobie, oczy przymrużając, każesz
Nie patrzeć, lecz oglądasz jakby ciało zmarłej.
I już przykrą rzeczowość swoich piersi czuję-
Wiem: bez Twego zachwytu ciało jak bukiet,
Z którego wyparował zapach spadły płatki.
Już, nagle zawstydzona, krew we mnie się garbi.
Lecz ufając, że Ty mnie umyślnie nie krzywdzisz,
Powściągam się, by gestu żadnego nie czynić:
Nie rozumiem, gdy mówisz coś na temat próchna.
Pozwalam ciału świecić dalej jak żarówka
Nieprzymrużonym blaskiem, ale już się waham,
Czy nie byłoby lepiej nagle się rozpłakać. 



Pandora's Box

''-Kocham Cię-mówił, patrząc na nią. Głaskał jej włosy. Przytulał. Pieścił, kochał się z nią i znów powtarzał: ''Kocham Cię''.
Katarzyna T.Nowak

zawierucha w środku.
oddech na karku.
zęby-pinezki, dotykajace skory.
dłonie, chłodne, lodowate, pokrywające skórę.
szelest poscieli.
poranek.


a potem tylko herbata, papieros i powrót do zadziwiająco jednak pustej pościeli.