.

.

9 lut 2010

A quick fix of melancholy.

to teraz rozliczmy się ze wszystkich nieczystości, wobec własnego ciała w lustrze, wobec ulverowych dźwięków.
widzę siebie pośród tych zgrzytów i trzasków.
nagie ciało otoczone szaro fioletową poświatą.
cień rzęs na policzkach.

puste butelki po winie.
próbuje nie delikatnie i nie powoli, ale nagle, drastycznie, szorstko, przybrać nową rolę.
mdłości i ból brzucha.
mdłości i ból głowy.
wszystkie zadrapania, przetarcia, zaczerwienienia, siniaki, utrzymują się na ciele uroczo dlugo.

skończyłam. teraz tylko dopiję herbatę, zaparzę nową, otworzę książkę.
...

ArchAngel

zapętlenie (jak tych sześciu ludzi, którym robi się niedobrze, sześć razy u Lyncha).
rubinowofioletowe usta od wina. medytacja nad śpiącym męskim ciałem.
złość na własne myśli-dla mojej osoby przecież nie ma przeznaczonych takich wartości.
jestem tylko ciałem. ciałem, czasem coś powiem, popatrzę z ukosa.
więcej niczym nie jestem.

wypowietrzenie i przepalenie.
sciagam ubrania ze zmarzniętego po spacerze ciała, wchodzę do ciepłej wody, korzystam, że nikogo nie ma w domu, zapalam papierosa w wannie.
przede mną cieżki, pijacki dzień (przynajmniej taka mam nadzieję).
nie zjem nic, więc upiję się bardziej.
zamknę oczy, więc do mnie przyjdziesz.
zawsze wtedy przychodzisz.
zapalimy razem papierosa, a potem się pomyśli.
nie, nie pomysli się. po prostu się zrobi.


wielu butelek wina, wielu papierosów.
jako takiego humoru.
tego sobie życzę w dzień urodzin Tomka.