.

.

28 lip 2012

papieros ma smak życia

"gdybym wiedział, że w ogóle istniejesz. 
gdybym wiedział... ale tego nie wiem" 

 

jadę. nie będzie mnie. tydzień, nie wiem. jadę odpocząć od tego cholernego miasta. 
będę robić to co powinnam. może rozbiję się w jakiejś głuchej puszczy, może rozpadnę się w małomiatseczkowym stylu życia, może będzie dobrze. może być agresywnie. ale bardziej agresywnie niż na codzień już chyba być nie może.
żółte trzewiczki (ciżemki). paczka fajek do kieszeni, aparat do torby, słuchawki na uszy i w drogę.




23 lip 2012

LIES, LIES, LIES.


You're moving too fast for me
And I can't keep up with you
Maybe if you slowed down for me
I could see you're only telling
Lies, lies, lies
Breaking us down with your
Lies, lies, lies
When will you learn?

I need a place to be alone

"I wanna hear what you have to say about me
Hear if you're gonna live without me
I wanna hear what you want
I remember December
And I wanna hear what you have to say about me
Hear if you're gonna live without me
I wanna hear what you want
What the hell do you want?"
DR I remember
---

 




 I'm really scared of getting lost in real life
So please stop asking me for more
Let me get this straight
Let me get this right
I need a place to be alone

I need a place to be
I need a breath to take
Don't wanna scream with my mouth shut
It leads us nowhere
Stop looking at me like that
This is not what I had in mind


18 lip 2012

re-invent.

1. szykują się dwie wycieczki do Warszawy, nie lubię Warszawy. 
2. środek lata, a ja grypuję. chociaż nic dziwnego, skoro na całą noc wychodzę na spacery w deszczu. (dzięki :> ).
3. łapię się na sentymentaliźmie, ale ze mnie cholera. bo stłuczony kubek musiał być akurat ulubionym, a stos śmieci pod biurkiem przypomina tyle pięknych lat. stosy pudełek po butach i skrzyni po piwie. zepsute kable i rozwalone spinki do włosów. zdecydowanie jestem częścią kosmicznego żartu.
4. muszę iść uzupełnić zapasy, nie lubię musieć wychodzić kiedy jestem chora. ale ten fiolet mnie kusi, no i nie mam czego czytać.
5. odpadła mi antena od telefonu.
6. marzy mi się apteka.
7. jeszcze jakby kogoś to kręciło to dzisiaj słucham dobrego rapu.
8. a z nierapów - znowu sie do mnie przykleiły, nie chcę dodawać do tego żadnych wspomnień, wszystko w tym okresie było zbędne:


12 lip 2012

and if you complain once more, you'll meet the army of me*

1. skończyłam już dwadzieścia lat, a dalej rumienię się jak młode nastoletnie dziewczę...
2. zabiłam walecznie osę w środku nocy (!) kwiatowym odswieżaczem do toalet. umarła, zapewne w katuszach, po wpadnięciu gdzieś za łóżko, jako że strumieniem sprayu skierowałam ją na scianę po której mało wdzięcznie spłynęła.
3. czuję się doceniona, w zwiążku z czym poprawił mi się humor, w związku z czym czuję się nienaturalnie, w związku z czym szukam czegoś co mi go zepsuje, a nikogo, kto mógłby mnie porządnie zbesztać nie ma w pobliżu (vel online), w związku z czym automatycznie nienaturalnie bansuję po domu i śpiewam (t.a.t.u.), dopóki mi ta nienaturalność nie przejdzie.
4.  piszę o muzyce. miał byc jeden album dziennie, a jest pięć w ciągu trzydziestu minut. zobacyzmy jak dalej pójdzie, a jak nie pójdzie, to cztery dni mam do przodu i z głowy!


*

wracam na http://pola-paryzanka.liternet.pl/

nie lubię marcepanu

mama chciała mi podziękować
za znośny dzień, przyniosła
merci marcepanowe

spacerowałam trzy godziny, pływałam
trzy godziny, woda przykrywała myśli,
głowę, ręce płonące na słońcu,
czerwone, piekące,
stopy od piasku brudne koc
brudzące

założyłam słuchawki, nie ściągałam
ich z głowy trzy godziny,
czytałam książkę o małoczytelnej
czcionce, otarłam oczy nadgartkiem,
mam czarny nadgarstek,
wytuszowany

wróciłam do domu tramwajem numer
dwadzieścia, który się zepsuł przy mogilskim
i stanął, a mi rozładowała się bateria

potem przeczytałam, że Tomasz Pułka utopił
się w Odrze i przyszła do mnie mama
z herbatą grejfrutową i resztkami merci
zostały same marcepanowe
nie lubię marcepanu

---

detrytus Tutys i czterolistna Marsylia

pisałam:
[mam Cię. a w międzyczasie
trzymam za ręce nowości, wypływające
z podglądania twojej żarłoczności, nakładam na stół
noże i kwiaty - Oxalis acetosella a może
Schistosoma haematobium który być
może nazywa się Schizophullum subulosum
 kiedyś to wiedziałam, teraz tylko ścinam
łodygi, potem parzę ręce smażąc ci jajecznicę, omlety,
francuskie tosty (w tle discovery channel - Rzymianie
budują mosty, papierosy dopalają się do reszty
w popielniczce, wszystko stygnie, czekam)

trzymam za ręce świeżości, wypływające
z podglądania twojej porannej nagości, kiedy śpimy
obijamy o siebie kanciaste kolana i łokcie, rozmasowuję
siniaki twoje i swoje krwiaki podnaczyniowe,
ale nie mogę narzekać, mam Cię,
poglądam, całuję, masuję, trzymam, gotuję, ścinam,
układam, mam Cię, zapominam, mam.]

to było sto sześć [chyba] nadzwyczajnych dni. ileśtam dni
temu.

9 lip 2012

o pierwszej w nocy, podczas ulewy, nadjeżdża maszyna myjąca ulice. przerywa mi senną kontemplację deszczu, więc wstaję, robię kawę, oglądam, czytam i słucham o genetyce, siedzę w wannie, myślę o tym skąd wytrzasnąć pieniądze na (jakże spontaniczne przecież, i kompletnie nie planowane) namioty na drugim końcu Polski i jak naprawię do tego czasu aparat. mówiąc krótko: marnuję się.

tak poza wszystkim: http://polaparis.tumblr.com/

pytasz co u mnie



otwieram skrzynkę pocztową.
w poszukiwaniu frustracji nic nie spływa gładko.
te wszystkie "donikąd" pociagi się plączą jak kable, mam wiedzę, mam słowotok, nie mam władzy. otwieram 356 stronę, a tu gitarowe solo, zeszły rok, czysta, prosta, krótka rozkosz. uśmiech pośród włosów, przyklejonych do spoconego czoła. spacery Sarego - Bogusławskiego - Sebastiana - Dietla. i chłodne zielenią jeziora. i łokcie, kolana, knykcie zdarte ze skóry. słowne przekomarzanki. na śniadanie grzanki.
to już rok.
a Ty pytasz co u mnie ("wiesz, po tylu latach, odpowiedzieć to trudne, zwłaszcza, że w różnych światach przyszło nam żyć i po co chcesz mnie nagabywać, mógłbym przeciąć nić i krótko zripostować bywaj."*).
sens zgubiony. burczenie brzucha zapite wodą z cytryną i myslą o lepszym wczoraj.



-

* A.J.K.S. "Pytasz Co U Mnie".