.

.

12 lip 2012

wracam na http://pola-paryzanka.liternet.pl/

nie lubię marcepanu

mama chciała mi podziękować
za znośny dzień, przyniosła
merci marcepanowe

spacerowałam trzy godziny, pływałam
trzy godziny, woda przykrywała myśli,
głowę, ręce płonące na słońcu,
czerwone, piekące,
stopy od piasku brudne koc
brudzące

założyłam słuchawki, nie ściągałam
ich z głowy trzy godziny,
czytałam książkę o małoczytelnej
czcionce, otarłam oczy nadgartkiem,
mam czarny nadgarstek,
wytuszowany

wróciłam do domu tramwajem numer
dwadzieścia, który się zepsuł przy mogilskim
i stanął, a mi rozładowała się bateria

potem przeczytałam, że Tomasz Pułka utopił
się w Odrze i przyszła do mnie mama
z herbatą grejfrutową i resztkami merci
zostały same marcepanowe
nie lubię marcepanu

---

detrytus Tutys i czterolistna Marsylia

pisałam:
[mam Cię. a w międzyczasie
trzymam za ręce nowości, wypływające
z podglądania twojej żarłoczności, nakładam na stół
noże i kwiaty - Oxalis acetosella a może
Schistosoma haematobium który być
może nazywa się Schizophullum subulosum
 kiedyś to wiedziałam, teraz tylko ścinam
łodygi, potem parzę ręce smażąc ci jajecznicę, omlety,
francuskie tosty (w tle discovery channel - Rzymianie
budują mosty, papierosy dopalają się do reszty
w popielniczce, wszystko stygnie, czekam)

trzymam za ręce świeżości, wypływające
z podglądania twojej porannej nagości, kiedy śpimy
obijamy o siebie kanciaste kolana i łokcie, rozmasowuję
siniaki twoje i swoje krwiaki podnaczyniowe,
ale nie mogę narzekać, mam Cię,
poglądam, całuję, masuję, trzymam, gotuję, ścinam,
układam, mam Cię, zapominam, mam.]

to było sto sześć [chyba] nadzwyczajnych dni. ileśtam dni
temu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz