.

.

17 mar 2011

znowu mnie zabijasz. przychodzisz z tym swoim czarnym pistoletem na baterie i strzelasz prosto w sam środek machiny, w serce. z razu na raz boli coraz bardziej, wykrwawia się na stojąco.
tak ciężko jest rozruszyć niewzruszenie (niewzruszenie o chłodnym w barwie, ciepłym w odczuciu spojrzeniu, niewzruszenie pachnące, o ciepłych dłoiach). 
relacja na niewiadomo jakim układzie. kiedyś to wzruszało, wyciągałam po to ręce, skakałam innym do gardeł z hardą pewnością w oczach - "mój". hardość zalana łzami straciła moc, uroku też nie zyskała. zostały tylko szklane szyby z niebieskim poblaskiem zalanym deszczem. szkoda, że akurat teraz, kiedy pachnie wiosną i daleko jest do deszczu.
ból w klatce piersiowy nie wywołany latami palenia tylko miesiącem histerycznej furii.
nie chcę brać odpowiedzialności za to co się stanie ze mną po następnym miesiącu, bo zaczęłam już sięgać po ostateczne rozwiązania, zupełnie jakby te dwa lata niczego mnie nie nauczyły - pewnie zresztą tak jest. 
szkoda jednak, że kurczowo trzymam się wersji, że nie potrafię (bo nie potrafię) powiedzieć:
wyłaź z mojej klatki! 
zapomniałam, że nie można mieć. 
zapomniałam, że można nie mieć.