zajęte istnienia.
półsenne rozmowy.
podziękowania, ale bez słów.
tak jak byłoby nam najprościej, tak jest najtrudniej, bo niemożliwie.
poranek przy kawiarnianym stoliku, z Eljotem przed oczami.
płatki beznadziejnie radosnego śniegu wpadające przez uchylone okno do mojej herbaty.
ostatni papieros z takim namaszczeniem.
za oknem radosna sobą i śniegiem para w płaszczach i bez parasoli.
coś przychodzi niepytane, nieoczekiwane.
zatapiam się w tym czymś.
za niedługo mnie całkiem wsiąknie.