.

.

28 lut 2010

100- black celebration i grejfruty.

99 - heartache

sniła mi się Kobieta, o którą jestem zazdrosna.
miała czarny, wiosenny płaszcz i wychodziła z budynku urzędu.
sen miał dwie części. w pierwszej snił mi się zachwyt przyjaciela, który idzie obok mnie i wita się z nią.
mija nas, a potem on z uśmiechem mówi: 'widziałaś kogo właśnie spotkaliśmy?'
w tej części snu moja zazdrość zaczyna dotyczyć nie tylko Jego, ale również mojego przyjaciela-dlaczego patrzy  na nią tak, jak nigdy nie patrzył na mnie? co jest w niej takiego, że mężczyźni traktują ją lepiej niż mnie?
w drugiej części snu stoję po drugiej stronie ulicy z mechanicznym aparatem fotograficznym. nakręcam kolejną klatkę i robię zdjęcie: ona wychodzi z budynku urzędu, a On idzie z lewej strony, witają się, mijają, słońce odbija się od jej srebrnego kolczyka i światła trafia prosto w mój obiektyw, tak, że na zdjęciu widać tylko Jego uśmiech i mijającą go białą łunę.
nakręcam kolejną klatkę, ale On nagle przebiega przez ulicę i łapie mnie za nadgarstek.
'widziałaś kogo właśnie spotkaliśmy?' mówi.

dawno tak bardzo nie bałam się snu.


27 lut 2010

tańce chasydzkie.

przedwieczór.



wnętrze mojej lampy.

Julio Cortazar [ten na mojej ścianie]


-

i ja (tj. moje plecy) i Zachi; 
zdjęcie z Woli zrobione przez Damakię.

26 lut 2010

Ładnie.













'

deszczowy dzień.
-

paznokciem uderzam o niebieskie.
patrzę na jej okno - zazdrośnica.
asfaltowa rzeka i kałuże.
dnem spódnicy obijam kolana.
dłonie pachnące mandarynkami.
sklejone palce, słodzona herbata, lepko.
twarz stulona z kocem.
kolana ubrudzone trawą.
paznokcie uderzające o niebieskie.



25 lut 2010

fantasmagorie. nieprzysiadalność.

ani mi się śni po raz kolejny odprowadzać Cię do domu.
widziałeś jak bezczelnie odszedł?
chyba nie umiem tego tak po prostu zostawić za sobą jak każesz. Ciebie też nie potrafię.
kolejna fantasmagoria.
pukasz mi do głowy.
gdybym potrafiła zjadłabym Cie jednym kęsem.

po wiośnie spaceruję w podkoszulku, ale nie robię zdjęć gołębiom, obsranym chodnikom, biegającym ludziom.
a Ty mi uciekłeś, więc zrobię tylko jedno zdjęcie.
Niebu.

dziś jestem w nastroju...
nieprzysiadalnym.



dziękuję.
pójdę zapalić.

Rafał Wojaczek - Zapis z podziemia

''Rok łagodnego światła
Wzrok zdolny cieszyć się
Słuch cierpliwy i chłonny
Głos jedynego Boga
Dłoń kochanej kobiety
Dłoń w jej poważnej dłoni

Twarz kochanej kobiety
Pierś kochanej kobiety
Brzuch kochanej kobiety
Srom kochanej kobiety
Jęk kochanej kobiety
Spazm kochanej kobiety

Dreszcz rozkoszy
Płaszcz szczęśliwy
Głód zaspokojony

Chleb z zasłużonej mąki
Schron z bezpiecznego domu
Gość poproszony w dom

Grosz pewnie zarobiony

Rym wdzięczny
Wiersz serdeczny
Noc spokojna
Sen co przynosi sny
Sny a nie koszmary
Świt nieokrutny

Strach opanowany
Gest odmierzony
Puls równy
Krok stanowczy
Wdzięk osobisty
Rdzeń wydajny

Kość prosta
Krew obfita

Ból sublimujący
Trud nienadaremny
Śmiech niehisteryczny
Smak subtelny

Los człowieka

Deszcz ożywczy
Śnieg nieuciążliwy
Mróz niedotkliwy
Piec ciepły

Łyk dobrej wódki
Woń róży

Czas pokoju
Zmysł zgody
Myśl lotna

Cel wytyczony
Śmierć pobożna

Nie dla mnie.''

joy division-atmosphere



Joy Division - Atmosphere



chciałabym pójść dalej.
a tu-jak dla żartu-wszystko tak rozmkoło i wyostrzyło się. jak na jakąś paradę.
chciałabym wreszcie znaleźć powód.
pokazałam sobie pierwszy lepszy kierunek.
i dłonie mi pachną wiosną. i włosy.


kiedy się tak czuję nie znam lepszego sposobu na uspokojenie niż samotny spacer po Woli Justowskiej.
naprawdę samotny.









23 lut 2010

scretchowanie butami na sniegu i fikołki na trzepaku.

Pendulum-Another Planet


zapamiętałam te dźwięki, wiesz?
paliłam wtedy papierosa.
potrafię przypomnieć sobie zapach.
chyba niedługo potem zasnęłam.

the crawl.

byłabym zapomniała:

It takes the pain away
But could not make you stay
it's way too broke to fix
no glue, no bag of tricks

Lay me down, the lie will unfurl
lay me down to crawl.

Your smile would make me sneeze
when we were Siamese
Amazing grace in here
I'd pay to have you near.

Lay me down, the lie will unfurl
lay me down to crawl.

Don't go and lose your face
at some stranger's place
and don't forget to breathe
and pay before you leave

Lay me down, the lie will unfurl
lay me down to crawl.
Lay me down, the lie will unfurl
lay me down to crawl.

placebo - ask for answers

''Sen, który mię trapił w nocy i obudził, był wykładnikiem lęku''
W. Gombrowicz.
rozmyślanie wszystkich opcji.
wszystkie notatki staja się nagle zbyt prywatne, zbyt intymne, by je zapisywać tutaj. odkopałam zeszyt i kreślę myśli godzinami.
bezsenna noc. dwa filmy, ja i zeszyt.
sama sobie zapracowałam no to. nieuwagą.
dwie maszynki skręcające patrzą na mnie z blatu.
no, nie macie co skręcać, a ja nie mam co palić.
nastają ciężkie czasy. ale idzie wiosna.
i to.. to powoduje, że chce do Ciebie przybiec.
że w ogóle mam ochotę biegać.
że otwieram okno, siadam na parapecie i po prostu patrzę. jestem.
czytam bardzo chaotycznie,. jednocześnie Kunderę, Witkacego, Gombrowicza i jeszcze ten romans, którego adaptacja tak bardzo mnie wzruszyła.
muzycznie złagodniałam. tak na wiosnę.
Shostakovich. Placebo. Holiday.
słuchawki na uszy.
spacer.
wiosna.
OBUDŹ SIĘ!
już nie ma 15 stopni na minusie!
wszystko jest tak zmieszane. musiałabym być mistrzem, żeby się w sobie nie pogubić.

crimewave





21 lut 2010

nikotyna


''LewTołstoj twierdzil podobno, że człowiek, który nigdy w życiu swym nie zapalił papierosa, niezdolnym jest do prawdziwej zdbrodni w całym znaczeniu tego słowa.'' S.I.W. 

'ile łyżek cukru trzeba wsypać, żeby dotrzeć do księżyca?'

zapieczętowałam się.
moja dusza nie oddycha, ona pali papierosy.
budzą mnie Twoje pytania.
jutro mija miesiąc.
zakręcam palec wokół nieba i mówię słońcu, by nów bylo gorące.
wtedy letnia sukienka i bose spacery w deszczu.
tak będzie.


nie truję się, by uzyskać doskonałą formę.
moja niedoskonałość mnie uwalnia.
i, choć Ty tego nie zrozumiesz-my obie jesteśmy wolne od takich konwenansów życia. tylko troche na inny sposób. i Ty też to masz.
to nic więcej.
dziwnie się czuję sobie to uprzytamniając.
zaciągam się papierosem z nieswojej resztki tytoniu.
02:46 - okno otwarte na oścież, coś, co przypomina zimę.
długo jeszcze?


kilka godzin do nadejścia senności.
herbata karmelowa. 
jakaś beznadziejna lektura (na Kunderę mam zbyt zmęczone oczy do wpatrywania się w monitor).


nie cieszę się z tego w czym jestem.
poczekam aż wrócę do siebie.
wtedy mój głośny śmiech zagłuszy Twoje puste słowa i nie będzie już o czym rozmawiać.
na razie -
- j e s t e m  g ł o d e m. 
i proszę o nakarmienie, jak ten pajacyk.
ewentualnie przyjdź i mnie zjedz.
pójdziemy na spacer w tych zlodowaciałych warstwach śniegu.
wrócimy.
zrobię Ci herbatę.
zapalimy papierosa. jednego na pół.
będzie wędrował między moimi a Twoimi ustami.
a potem zaśniemy. tak po prostu.


odejdź, to prostu zasnę sama.
nie już tym samym snem, ale trudno.


przecież nie mozna czuć (czyt.mieć) ciepła stojąc boso na śniegu..


Wola Justowska.
[and I just tried to feel some freedom]





19 lut 2010

nancy girl

wszystko uj****e tytoniem. klawiatura laptopa, biurko, książka, zeszyt, świeżo wydrukowane zdjęcie..
złość i adrenalina, która nie ma absolutnie żadnego związku z endorfinami..


WY-STAR-CZA-JĄ-CO źle, żeby jeszcze w dodatku siedzieć w tej psychodelicznie-niewyspanej samotni.


jutro zdjęcia. zobaczymy, zobaczymy.
brakuje mi dźwięku spustu migawki.


-
nie powiem Ci nic, bo jeszcze ktoś przeczyta, a potem pójdą plotki..
dobrej nocy. dobrej nocy, Człowieku.

nieznośna lekkość bytu.



przewróciłam się stojąc.
wytworzyłam wokół siebie strefę, kończy się tam, dokąd sięga dym.
tak to sobie wyobrażam w snach, kiedy jesteśmy kochankami.
wtedy nic, żadna emocja nie musi dalej, poza to pole wyskakiwać, wystawać, kiedy mam Cię tu tak blisko. a w rzeczywistości próbuję Cię zbliżyć tu w każdej chwili, próbuję zatrzymać, próbuję, usiłuję, wypuszczam..
przewracam się w sobie i przysięgnij, że tego nie zauważasz.


''Śniły jej się na przemian trzy serie snów: pierwsza, w której szalały kotki, opowiadała o jej cierpieniach za życia. Druga pokazywała w nieskończonych wariantach obraz jej egzekucji. Trzecia mówiła o jej życiu po śmierci, kiedy poniżenie staje się stanem nieskończonym.
W tych snach nie było niczego do odszyfrowywania. Oskarżenie kierowane pod adresem Tomasza było tak jasne, że mógł tylko milczeć i ze spuszczoną głową gładzić rękę Teresy.
Oprócz tego, że były wymowne, jej sny były również piękne. Okoliczności tej nie dostrzegł Freud w swojej teorii snów. Sen jest nie tylko komunikatem (ewentualnie zaszyfrowanym komunikatem), ale również aktywnością estetyczną, grą wyobraźni, która jest wartością sama w sobie. Sen jest dowodem na to, że fantazja, marzenie o czymś, co się nie wydarzyło, należy do najgłębszych potrzeb człowieka. I tu jest korzeń zdradliwego niebezpieczeństwa snów. Gdyby sen nie był piękny, można by o nim szybko zapomnieć. A tymczasem Teresa wciąż powracała w myślach do swych snów, powtarzała je sobie w duchu, przemieniała w legendy. Tomasz żył pod hipnotycznym czarem męczącego piękna snów Teresy.
— Tereso, Teresko, dokąd mi odchodzisz? Przecież ty codziennie śnisz o śmierci, jak gdybyś naprawdę chciała odejść... – mówił jej, kiedy siedzieli koło siebie w kawiarni.
Był dzień, rozum i wola znów miały władzę. Kropelka czerwonego wina powoli ściekała po ściance kieliszka, a Teresa mówiła:
— Tomasz, to nie moja wina. Przecież ja wszystko rozumiem. Ja wiem, że mnie kochasz. Wiem, że te niewierności to nie jest żadna tragedia...
Patrzyła na niego z miłością, ale bała się nocy, która przyjdzie, bała się swoich snów. Jej życie rozpołowiło się. Walczyły o nią dzień z nocą.''
Milan Kundera ''Nieznośna lekkość bytu''. 

16 lut 2010

herbata, bielizna, spacer w bieli, 622, bonobo, i skrecarka do tytoniu.

herbata zielone o smaku cytrynowym.
posciel, cala w tytoniu.

moj pies tarzajacy sie w sniegu.
bialy powrot do domu.
'czujesz? czujesz ten smak?'
oblizywanie ust.
powrot do domu.

15 lut 2010

vanilla sky

-wejdziesz na chwilę? wejdziesz? zostaniesz?
opcja jak prosto z literatury.
oczy więdną na tuż przed spotkaniem świtu.
zapachy mieszają się, tytoń, dym, śnieg.
mój umysł funkcjonuje-znajduję odpowiednia frazę i dostrajam do niej resztę; odpowiednie zdanie, werbalne przekształcenia myśli.
smsy.
budzik na ósmą.
niedowierzanie.


dobranoc, dobranoc.
już późno.
-wejdziesz na chwilę? wejdziesz?zostaniesz?
opcja jak prosto z literatury.

13 lut 2010

'moje sny to okrutny żart. drwią sobie ze mnie.'

zanuć mi tę melodię prosto do ucha, prosto do wnętrza usypiającej głowy.
nie chcę być Twoim króliczkiem, jeśli mam potem leżeć razem z pozostałymi na tym martwym stosie.
nie chcę.
herbata straciła smak, więc przestałam oblizywać usta.
i chociaż lubię nago przemierzyć Twoje mieszkanie wśród zakurzonych książek (wtedy kiedy nie widzisz), to dzisiaj patrze na Twoje usta i po prostu chce mi się śmiać.
nie, nie tak po prostu. chce mi się śmiać z siebie.
bo herbata straciła smak, a ja nie mam co zapalić.
bo za dużo o tym myślę.
czasem dobrze o tym komuś powiedzieć.
muszę czymś przeczyścić umysł. moje myśli powracają do tablet.
moczę głowę w zimnej głowie i wystawiam za okno.
mdli nadal.
zostań ze mną. potrzymaj mnie za rękę.
zanuć tę melodię prosto do ucha..


'moje sny to okrutny żart. drwią sobie ze mnie.'

12 lut 2010

joy division-she's lost control

zadziwiasz mnie.
tak jak wtedy, gdy zaciągasz się i chowasz twarz za poduszką, po chwili się z niej dymi.
chciałabym żyć. uśmiech już mi tego nie gwarantuje. 
szantażuję samą siebie, grożąc, że więcej Cię nie zobaczę.
gdyby mi się udało dotrzymać tej 'obietnicy', pewnie bym się uratowała.
zostanę w stanie niespokojnym i nie zrobię sobie tej przyjemności.
po co mi tylko takie glupie wspomnienia? niech będzie głupia rzeczywistość.
wspomnienia już mam w tych dźwiękach.
niech i tak będzie.
zamykam stęsknione oczy i niech im się przyśni znowu.
niech im się przyśni.

sny.

I.
stoję na cienkiej, wysokiej barierce. po jednej stronie On, pali papierosa, dym kłuje mnie w oczy, wyciaga do mnie ręce, Jego oczy świecą się złowieszczo. po drugiej stronie Ty, roześmiany.
na którą stronę skoczyć?
zamykam oczy.
poczekam aż powieje wiatr.
poczekam aż powieje tak, że spadnę w Twoja stronę.
nie ufam wam obojgu, ale Jemu mniej niż Tobie.


II.
chyba spadłam w Twoją stronę skoro śnię następnie Nas w pościeli.
po przebudzeniu mam do siebie pretensje, że mi się przyśniłeś.

nieznosna lekkosc bytu

'Myślę o Tomaszu już od wielu lat. Ale dopiero w świetle tych rozważań zobaczyłem go jasno. Widzę go stojącego w oknie i patrzącego przez podwórko na ścianę przeciwległej kamienicy. Nie wie, co robić.
Po raz pierwszy spotkał Teresę przed trzema tygodniami w jednym z małych czeskich miast. Spędzili razem zaledwie godzinę. Odprowadziła go na dworzec i czekała aż do momentu, gdy wsiadł do pociągu. W dziesięć dni później przyjechała do niego. Kochali się jeszcze tego samego dnia.'
M.Kundera

11 lut 2010

bonobo-pick up

pamiętać, kiedy się odkryło cudowną niepamięć.
paranoja. (!)
ręce w śniegu po łokcie. i tak nie umiem stanąć na rękach.
dzisiaj nie mam ochoty na nocne rozmowy.
zostanę z książką. 
chociaż bardziej niz z nia pewnie z jej zapachem.


krolestwo za papierosa.

10 lut 2010

animal magic.

obiecuję, że będę niegrzeczna.
tusz kruszący się na policzki.
rozmazujący się na pościeli.


poza tym przecież nic sobie nie obiecywaliśmy.






-
nocne rozmowy. :)

all tomorrow's parties

sto lat, Tomaszu.!
i bylo prawie tak jak chcialam.
upiłam się znacznie bardziej, ale nie ma nic przyjemniejszego, niż uspokoić kręcenie w głowie, kładąc ją na męskim ramieniu.
wódka, nalewka i wino. mieszanka powodująca zamieszanie świata.
dobrze było, dobrze.



9 lut 2010

A quick fix of melancholy.

to teraz rozliczmy się ze wszystkich nieczystości, wobec własnego ciała w lustrze, wobec ulverowych dźwięków.
widzę siebie pośród tych zgrzytów i trzasków.
nagie ciało otoczone szaro fioletową poświatą.
cień rzęs na policzkach.

puste butelki po winie.
próbuje nie delikatnie i nie powoli, ale nagle, drastycznie, szorstko, przybrać nową rolę.
mdłości i ból brzucha.
mdłości i ból głowy.
wszystkie zadrapania, przetarcia, zaczerwienienia, siniaki, utrzymują się na ciele uroczo dlugo.

skończyłam. teraz tylko dopiję herbatę, zaparzę nową, otworzę książkę.
...

ArchAngel

zapętlenie (jak tych sześciu ludzi, którym robi się niedobrze, sześć razy u Lyncha).
rubinowofioletowe usta od wina. medytacja nad śpiącym męskim ciałem.
złość na własne myśli-dla mojej osoby przecież nie ma przeznaczonych takich wartości.
jestem tylko ciałem. ciałem, czasem coś powiem, popatrzę z ukosa.
więcej niczym nie jestem.

wypowietrzenie i przepalenie.
sciagam ubrania ze zmarzniętego po spacerze ciała, wchodzę do ciepłej wody, korzystam, że nikogo nie ma w domu, zapalam papierosa w wannie.
przede mną cieżki, pijacki dzień (przynajmniej taka mam nadzieję).
nie zjem nic, więc upiję się bardziej.
zamknę oczy, więc do mnie przyjdziesz.
zawsze wtedy przychodzisz.
zapalimy razem papierosa, a potem się pomyśli.
nie, nie pomysli się. po prostu się zrobi.


wielu butelek wina, wielu papierosów.
jako takiego humoru.
tego sobie życzę w dzień urodzin Tomka.

8 lut 2010

bonobo, znów!

przychodzi do nas, umieszcza się między kobiecym a męskim ciałem.
ma małe łapki, białe wąsy i ciepłe futro. czuje jak bije jego serce.


i budzę się lekko zszokowana, bo wolałabym o tym nie pamietać, dziwię się, że pamiętam, nawet nie mam co zapalić, żeby się doprowadzić do jako takiego stanu.
po przejściu do mojego pokoju z tamtego ze snu dopływają do mnie dźwięki. bonobo. że też nie miałam sobie czego włączyć na dobranoc. ładna dobra noc, nie ma co. ale jakoś wsiąkam w to i nie chcę wyłączyć. (mój last oszaleje!).


ciało się obraca, przewraca, zmienia ułożenie w milionach kombinacji.
nie będzie spało. tak postanowiło.
sięgam do książki. zanim wpływam w Paryż mija kilka, kilkanaście minut, w trakcie których przypominam sobie zapachy.. nieznośne.
lodówka, herbata mrożona, następnie czajnik, liściaste fusy, herbata, Norah Jones.
jeden album, potem znów (!) bonobo (tak jakbym była przeprogramowana).
znowu chowam się pod kołdrą, pod kocami, nad tym zmietym prześcieradle, chowam sie tu z tą samą książka pod pachą.
zasne wraz ze świtem, zobaczysz.
jutro buty, bank, jak sie uda w banku to papierosy. chciałabym też nową farbę na głowę.
we wtorek urodziny Tomka.
niech się wiele stanie. chcę wyjść ze skorupy, bo siedzenie w niej niewiele daje.



7 lut 2010

the velvet underground

zbieranie energii na wieczorny spacer.
co prawda nie mam papierosów, ani na papierosy, ale czasem trzeba i tak.
The Velvet Underground w słuchawkach i wpatruję się w obrazy tego miasta.
oglądam od wewnątrz i od zewnątrz swoją duszę.
swoja osobę.

do zachwytu tak strasznie daleko.

venus in furs

Lśniące, lśniące buty ze skóry
Dziewczątko z biczem w ciemnościach
Przychodzi pośród dzwonów, twój sługa, nie opuszczaj go
Uderz, miła mistrzyni i ulecz jego serce
Aksamitne grzechy towarzyszek ulicznych lamp
Prześladują odzienia, które włoży
Futro z gronostaja zdobi władczą
Severin, Severin oczekuje cię tam
Jestem zmęczony, jestem wyczerpany
Mógłbym spać i tysiąc lat
Tysiące snów, zdolnych mnie obudzić
Różne kolory, stworzone z łez

Całuj but z lśniącej, lśniącej skóry
Lśniąca skóra w ciemnościach
Język rzemieni, pas, który na ciebie czeka
Uderz, miła mistrzyni i ulecz jego serce
Severin, Severin mówi ledwo dosłyszalnie
Severin na twym zgiętym kolanie
Posmakuj rzemienia, w nielekkiej miłości
Posmakuj rzemienia, teraz błagaj o mnie
Jestem zmęczony, jestem wyczerpany
Mógłbym spać i tysiąc lat
Tysiące snów, zdolnych mnie obudzić
Różne kolory, stworzone z łez

Lśniące, lśniące buty ze skóry
Dziewczątko z biczem w ciemnościach
Severin, twój sługa, przychodzi pośród dzwonów, nie opuszczaj go
Uderz, miła mistrzyni i ulecz jego serce

comayhem. psychomachia.

wystarczyło mocniej zacisnąć powieki i zdusić w sobie wszystkie swoje niby problemy, aby przypomniec sobie to, co się działo ze mna przed rokiem, z moim umsłem, z moimi myslami, duszą, ciałem, organizmem.
Sui Generis Umbra-Amok.
najskuteczniejszy album do doprowadzenia swiata wewnętrznego w stanie podobnym do tamtego.


jestem teraz tak jakby w trakcie odradzania się.
pech chciał, że teraz na Ciebie wpadłam.


upadłam. zabiłam się. umarłam.
zaraz wracam.


-
niech już nadejdzie wtorek.

6 lut 2010

fasten your seatbelt

spojrzenie-prowokacja-atak

H.szkoda tylko, ze brakuje mi Mężczyzny.
K.mężczyzna zawsze się znajdzie. mi też brakuje.
H.
takiego, któremu ściągając swoje włosy z Jego swetra czułabym radość
a nie-mhm, fajnie, ale nie mam do Niego prawa
nienawidze tego czuc.
nienawidze czuc, ze nie powinnam byc zazdrosna

nienasycenie

nienasycenie
absolut
fenomen


uspokajam się herbatą i oglądam kolory i plamki na piórkach Pierzastego.
nie ma jeszcze imienia, muszę dojść do wspólnej racji z siostra i mamą.
jest zielony, długi samczy ogon ma łagodnie niebieski.
siedzi wystraszony w kącie, najwyraźniej brakuje mu brata i siostry.


osobisty zachwyt nad grafomanią oraz odkrywanie grafomanii braku.
marzenia o wiosnie, o lecie.
o autostopie i nieodkrytych zapachach.


zapuszczam się myslami zbyt daleko niepotrzebnie, na myśl mi przychodzą rzeczy zbyt przyjemne.
ostrożnie je zagluszam.


zapinam powoli wszystkie guziki, zasłaniam piersi, jego palce przesmykują się po moim obojczyku.
usta niby szukają moich warg, ale chciałby, żebym jedną nogą już była po drugiej stronie progu. 
'poźno już'-nie każę mu tego mówić, wychodzę.
do domu doprowadza mnie joy division. 
tutaj za to zostają mi stare , pachnące, żółte kartki książek.
książek, na których nie umiem nawet się skupić.



5 lut 2010

falling up

przeskok z 17 do 24.
szarości i czerwień, jeden mały punkcik czerwieni.


dzisiaj pierzasty trupek, delikatnie umieszczam go w swojej dłoni i dotykam skomplikowanego budową skrzydła.
tym razem jest mi trochę bardziej smutno, nawet nie jestem smutna, a wściekła.
bo włączam 'rewind', a On nie śpiewa. już wszystko jasne.
z dziesięciu zwierząt zostają nagle cztery.
-
collide-najbardziej ćpuńska muzyka pod słońcem.


gęsia skórka; nogi wystawione za okno.
telefon.


(Kraftwerk)