.

.

10 maj 2010

.

zwracam sie do siebie per 'kochanie'. 'kochanie, to byl nasz ostatni papieros', 'kochanie, boli Cie glowa, zazyjemy tablekte', 'kochanie, przyniesiemy sobie kolejne kilka paczek chusteczek'.
czego nie mozna dostac od swiata trzeba dawac sobie samemu. wreszcie moje rozszczepienie jazni znalazlo pole do popisu. to tak jak z ta moja sklonnoscia do ekshibicjonizmu. to, ze udajemy, ze forma drugoosobowa jest przypadkowa i wcale nie dotyczy nikogo.
a potem?
jak to, potem, o co mnie pytasz? 
przeciez wiesz...
potem? potem sie juz tylko przyzwyczajasz i...
i nigdy nie przestajesz udawac?
...tak. i usmiechy...
..usmiechy, takie...
tak, takie zwyczajne, wiesz o czym...
tak, wiem o czym mowisz. a ona?
ona? ona, nie wiem. Ty juz nia nie jestes.


i tu sie konczy usmiechnieta wymiana niemych fraz, ktore wypowiedzialam sobie glowie.
poczucie lekkosci, chec smiechu, rozbawienie. nawet jesli to wazne-przeciez moze przestac byc wazne. to tylko chwila. nic Ci nie da kilka dni po stu kolejnych.


udawanie. kwintesencja stosunkow miedzyludzkich.
to sie jeszcze moze udac, daj mi kilka tygodni.
cynizm juz tak we mnie wrasta, ze za niedlugo nie zauwazysz malych roznich, nuiansow, szczegolow.
wszystko z podobna latwoscia z jakapodziwiasz koronki..



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz