.

.

21 cze 2010

spin spin sugar

przychodzi, gryzące i milczące.
to jest na tyle oczywista bzdura, że nie będziemy o tym rozmawiać.
bezsensownie udaję, że śpię, żeby przedłużać to naturalne i nie krępujące milczenie.
pierwszy, drugi, trzeci, czwarty papieros w porannej pościeli.
pali się je z na wpół przymkniętymi oczami. pali do samego filtra. 
wydmuchuje się dym w zapach deszczu.
jakaś gra. autobusy zapłakane deszczem. suniemy, nie chcemy się zatrzymywać.


wieczorem za to, teraz, podniebienie smakuje mi winem.
nie wiem, coś mnie ciśnie, parapet, zmoczone deszczem kolana i ostatni papieros.


wreszcie (?) własna pościel, własne sny, niedzielona przestrzeń. 
ja nie wiem czy uda mi się w takich warunkach zasnąć.


S P I N S P I N S U G A R



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz