nie opowiedziałam jeszcze nikomu o tym upadku, może dlatego, że huk jaki spowodował nie zwrócił niczyjej uwagi. byłam tak, z boku, patrzyłam na swoje łzy. chciałam przepraszam i wycofywać, zawsze tak jest, gdy płaczę.
wystarczyło mi te kilka, dobre kilka, dni.
dni suchych, dusznych i ciężkich.
czuję się jak wariatka na wybiegu.
bezradność to najgorszy rodzaj szaleństwa.
w myślach rozbijam szyby w oknach sąsiadów.
idź, uciekaj.
wróć, opanuj mnie.
oadohadsiewhrdfsauodfhnv hf gfya ysdgvkagysdhfuiasdh nalbvhdskb
OdpowiedzUsuńytujthgbsrtgvbr gwergffdg
OdpowiedzUsuńwerhweyfbsdncnisdifhna
OdpowiedzUsuńA może żadnego huku nie było? A może to było lekkie jak płatek śniegu, dmuchawiec szarpany wiatrem, szept? Może huk... tak, ale tylko w Twojej głowie? Nawet jeśli - opowiedz, ja posłucham, jak najlepszej bajki, jak wiersza...
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Bezradność...