.
27 sie 2013
9 sie 2013
.
Wenn du fällst, wenn du brichst, keiner hält was er verspricht Kein Land, keine Sicht, kein Wort, kein Gewicht Kein Glaube, kein Licht, du verlierstdein Gesicht Deine Kraft, deine Macht, keiner weiß, dass du weinst wenn du lachst Im Traum die Zeit, deine Zeit, zeig dich jetzt, sei bereit Steh auf, steh auf, lauf, lauf Schau nach vorn, kein Zurück, bau dich auf, Stück für Stück Steh auf, steh auf, lauf, lauf Spreng die Norm, deine Form, stell dich jetzt, komm nach vorn Mit dem Herz in der Hand, mit dem Kopf durch die Wand Jetzt kommt der Schmerz, keine Angst, du bekommst, was du verlangst Dein Blut, dein Schweiß, keiner hört, dass du schreist wenn du schweigst Sporn die Zeit, deine Zeit, zeig dich jetzt, sei bereit Steh auf, steh auf, lauf, lauf Schau nach vorn, kein Zurück, bau dich auf, Stück für Stück Steh auf, steh auf, lauf, lauf Das ist Freiheit, das ist leben, wenn man lernt nie aufzugeben Das ist frieden, das ist krieg, wenn man merkt wie man sich selbst besiegt Das ist Freiheit, das ist leben, wenn man lernt nie aufzugeben Das ist frieden, das ist krieg, wenn man lernt wie man sich selbst besiegt Das ist Freiheit, das ist leben, wenn man lernt nie aufzugeben Das ist frieden, das ist krieg, wenn man lernt wie man sich selbst besiegt Das ist Freiheit, das ist leben, das ist frieden, das ist krieg Wenn du fällst, wenn du brichst, keiner hält was er versprich Kein Land, keine Sicht, kein Wort, kein Gewicht Kein Glaube, kein Licht, du verlierstdeinGesicht Deine Kraft, deine Macht, keiner weiß das du weinst wenn du lachst Im Traum die Zeit, deine Zeit, zeig dich jetzt, sei bereit Steh auf, steh auf, lauf, lauf Schau nach vorn, kein zurück, bau dich auf, stück für stück Steh auf, steh auf, lauf, lauf Spreng die Norm, deine Form, stell dich jetzt, komm nach vorn Mit dem Herz in der Hand, mit dem Kopf durch die Wand Jetzt kommt der Schmerz, keine Angst, du bekommst, was du verlangst Dein Blut dein Schweiß, keiner hört das du schreist wenn du schweigst Sporn die Zeit, deine Zeit, zeig dich jetzt, sei bereit Steh auf, steh auf, lauf, lauf Schau nach vorn, kein zurück, bau dich auf Stück für Stück, steh auf, steh auf, lauf, lauf
7 sie 2013
trust me, there’s no need to fear
everyone’s here waiting for you to finally be one of us
calm down, you may be full of fear but you’ll be safe here
when you finally trust me, finally believe in me
I will let you down, I’ll let you down, I’ll, when you finally trust me, finally believe in me
when you finally trust me, finally believe in me
I will let you down, I’ll let you down, I’ll, when you finally trust me, finally believe in me
jeśli wszystko to istnieje, jeżeli wierzę w naukę i fakty, to wierzyć muszę też w samą wiarę. wierzę więc, że to mi się śniło. wierzę, że mogę ufać, szukać dalej, że znajdę wyjście z tego marazmu. że dotknę kiedyś jeszcze ciebie i wybuchnie wszystko jeszcze raz, stworzymy nowy wszechświat, ja Gaja, ty Uranos. opowiedz mi tę bajkę, proszę, jeszcze raz. pozwól mi tak zasnąć przy tworzeniu ciał niebieskich i ciał ziemskich. na podobieństwo.
with all of its misery and wretched lies,
away from harm.
nie pozwalaj sobie na tyle, chcesz mi złamać mostek, wyrwać płuca, odgryźć serce. z obserwacji trwającej 7870 dni, czyli 188880 godzin, co daje 11332800 minut, a w nich 679 968 000 sekund, wynika, że niby nic co ludzkie nie jest mi obce, ale na każdym kroku daję się zaskoczyć, niespodzianka, niekoniecznie pozytywnie. na ziemi żyje ponad 7 mld ludzi, jak podaje wikipedia jest to 7 088 783 050. ponad 11 razy więcej ludzi żyje w tym momencie niż ja przeżyłam dotąd pojedynczych sekund. nasza planeta istnieje już 4,567 000 000 miliardów lat.
nic nie znaczące życie jednego człowieka, w tej pieprzonej, zachłannej otchłani kosmicznej. i po co to wszystko. znajdź jeden logiczny powód, znaczenie tego wszystkiego. opowiedz mi o nim, bo otwieram kalkulator i liczę, rozkładam swoje krótkie życie na jak najmniejsze kawałeczki, analizuję rok po roku wszystko co pamiętam, i powoli przestaję wyznawać zasadę mówiącą, że "niczego nie żałuję", że wszystko co było miało jakiś sens, jakieś znaczenie, że poruszysz palcem, a świat nie runie, że przyjdzie moment odbicia. że po to zmierzamy powoli w stronę dna, żeby łatwiej było wybić się z impetem i ruszyć na podbój świata. teraz widzę jakie to jest małe i nic nie znaczące. jednorazowe i przypadkowe. skręcisz w prawo, potkniesz się o swoje myśli i wpadniesz pod rozpędzony samochód, skręcisz w lewo, żeby jeszcze kupić gazetę w kiosku i zobaczysz z odległości kilku metrów jak ten sam samochód rozwala o krawężnik czaszkę komuś innemu lub w ogóle przejeżdża bezkolizyjnie. myślisz, że czuwa nad Tobą coś co spowoduje, że skręcisz w lewo a nie w prawo? urodzeni pod szczęśliwą gwiazdą, fortuna kiedyś się obudzi i spadnie na nasze głowy deszczem ze złota. pewnego dnia, tylko poczekaj. tak, na pewno zaraz wszystko się odwróci. widzisz tych ludzi, którzy idą drugą stroną ulicy szczerząc sztucznie wybielone zęby? u nich już była, u nas też zaraz będzie. my też będziemy się tak śmiać do nieba i gwiazd, szczęśliwych gwiazd. wystarczy poczekać.
a.. może jednak? może po prostu skręćmy w tamtą cichą uliczkę, zupełnie bez powodu, ja wybiegnę z domu na późniejszy niż planowałam autobus, Ty będziesz stać w miejscu i czekać dziesięć minut dłużej. może dzięki temu się spotkamy. może przez to nasze drogi się rozejdą.
chyba niekoniecznie wszystko co jest takim miało być. może to karma, kwestia równowagi w przyrodzie. ktoś ma, ktoś już mieć nie może. ktoś się szczerzy sam do siebie, ktoś inny stoi w miejscu kompletnie bez celu. jeden otwiera w tym momencie karton świeżego mleka do porannej kawy, ktoś inny budzi się uderzeniem chemii po nozdrzach. wszyscy tacy sami, wszyscy tacy pojedynczy, nic nie znaczący. w dziejach ziemi jesteśmy ułamkiem sekundy. we wszechświecie właściwie niczym. zbiór nic nie znaczących atomów przypadkowych pierwiastków, które postanowiły się połączyć, wyniki eksperymentu z totalnego przypadku.
wierzysz w to, że świat jest wart czegoś, że można się choć chwilę napatrzeć i zatrzymać? chcę to zobaczyć. siadam na jakiejś polanie na wyżynach miasta, patrzę na urbanistyczny, szybki krajobraz. tysiące świateł, mniejszych i większych. szum samochodów, dym ulatujący z komina fabryki. zatrzymuję się, a wszystko wokół idzie naprzód. wszystko powoli umiera.
przyszłe pokolenie, które już powoli zaczyna się pojawiać na tym świecie, potomkowie dzieci naszych rodziców, gdzie znajdą się za dwadzieścia lat? może na tym samym szczycie, z którego to obserwuję, ale wątpię by był to szczyt naszych możliwości. wszystko pędzi, a ja powoli płynę. chcę eksplorować więcej. mamy mało czasu, nie chcę stać w miejscu, bo wszystko inne i tak się zmienia i nie chce poczekać. zatrzymaj się, na chwilę, poczekaj chociaż ty. pokaż mi to, co warto ujrzeć, czego warto dotknąć, co powinnam jeszcze usłyszeć. nie zmienisz świata, pewnie tez nie zmienisz siebie. ale mimo to chcę się jeszcze wzbogacić przed końcem. kiedyś, gdy już przyjdzie taki czas, może za kilka "ziemskich" chwil, może za drugie tyle tych kosmicznych milisekund, chcę być nasycona. w miarę, wystarczająco. "życie" i przypadek, a pewnie i ja sama, tak bardzo ciągniemy w dół. czuję, że teraz albo już nigdy, nie uniosę przecież tego wszystkiego naraz sama. widzę codziennie naszą nieodpowiedzialność, lekkość, głupotę. przypadek, nie los, i nasz głupie decyzje.
ostatni dzień pracy w korpo, makijaż chyba podkreślił nieprzespaną noc, nie wiem czy lepiej wyglądam niż się czuję czy na odwrót. a może tak samo. teraz bez znaczenia. ostatni dzień.
a potem mogę iść, eksplorować juniwersy. kupię sobie teleskop. zmienię adres zamieszkania. będę szukać czasu (czas jest wtedy, kiedy nie śpisz w nocy; przyp. aut.), tych pieprzonych drobinek (kup sobie klepsydrę, to wtedy dosłownie to zobaczysz; przyp. aut.). plan życia. planowanie nigdy nie było moją mocną stroną.
kiedyś stąd ucieknę jednak. na północ. nieważne.
btw. polecam krótką lekturę.
3 sie 2013
math & emotion
wystarczy mi tego wszystkiego. "papieros ma smak życia, i nie smakuje mi".
nie lubię wszystkiego i wszystkich, zabijam wzrokiem spoconych roześmianych turystów. "dobrze, że nie noszę w torebce karabinu".
tłumaczę teksty z niemieckiego na polski, przy czterdziestu stopniach w powietrzu to mój jedyny powiew zimna, germański chłód i świeżość. ułożone, wygładzone w kancik. das ich krieg.
mam wypaloną jointem dziurę na klawiaturze, między "v", "g" a "b". i rozsypaną zawartość popielniczki na dywanie. mam wypaloną dziurę między mózgiem, płucami a sercem. jak jeden organ.
przetrzyj pogryzione usta spirytusem, gryź do krwi, obliż, krew z alkoholem, bielina, rozmazany tusz do rzęs, wyszczerzone zęby, szczękościsk, obtarte od kamieni knykcie, siniaki lokciach, obojczyku, kości biodrowej, kolanie. dziecko, co ty robisz ze swoim życiem. upadasz, upadasz nisko. zapal papierosa w tej dzielonej pościeli pachnącej proszkiem do prania, tytoniem, potem, łzami, emocjami.
do niedawna taka pusta, wyczyszczona jak łza, skąpana w świetle jarzeniówek i owiana sztucznym powietrzem klimatyzacji. teraz biegasz po starym mieście w czterdziestostopniowym upale, potykasz się o morze własnych, niewiadomoskądwziętych słabości, kłócisz się, płaczesz, puszczasz, tłamsisz, upokarzasz.
kiedyś będziemy starzy i mądrzy. upodlenie w młodości, w tramwajach, w rytmie, w melodii, w tekstach, w wierszach, w autoagresji, sadyzmie i masochizmie, w tobie, we mnie, w powietrzu, w ludziach, w takbardzochcęcizrobićkrzywdęteraz, w zniknijodejdźzostawmnienieodchodźniezostawiajmniesamejbądźzawsze. w może, w dlaczego, w nie wiem. kim jestem teraz, jak bardzo pozwoliłam sobie zniknąć. gumka do ścierania tak bardzo skuteczna, wciągnij, rozciągnij, przeciągnij, przegnij, przesadź. wylądujesz gdzieś w końcu u terapeuty z okularami na zmarszczonym od mądrości czole i koszuli z kołnierzykiem, w lakierkach, z zeszytem i wiecznym piórem, oblizującego usta. kiedy dzwoni do mnie ojciec żeby mnie zaprosić na wycieczkę na zachód mówię "znajdź mi pracę". odpowiada "ok, możesz u mnie pomieszkać". uciekam, znikam, nie umiem ponieść konsekwencji. okłamuję, oszukuję. odpadam.
math and emotion
love and distortion
death and peace
i want release
math and emotion
love and distortion
death and peace
i plead for release